Krzywiecki kościół ma swoje różne tajemnice, których albo nikt nie zna, albo zna je grono nielicznych osób. Do jednych z nich należą krypty, które znajdują się po posadzką kościoła.
Ale niczym o tym napiszę, to kilka słów wstępu. Od najdawniejszych czasów pochówki zmarłych dokonywano w pobliżu kościoła, najczęściej wkoło, osoby duchowne i stanu szlacheckiego były grzebane w kościele, w którym rzadko były posadzki. Wykopywano jamę grobową i tam grzebano zwłoki. Taka sytuacja istniała do czasów, gdy kościoły zaczęto stawiać z trwalszych materiałów: kamienia i cegły. Wtedy zaczęły powstawać krypty.
Krzywiecki kościół zaczęto budować w roku 1625 i zapewne szybko ukończono, gdyż jak mówi jedna ze wzmianek „był zbudowany na lichej zaprawie i nie nastręczał wielu kosztów”. Ta licha zaprawa spowodowała, że już 100 lat później kościół częściowo się zawalił tak, że „kamienie grobowe i prochy, niepogrzebane leżały” – zapewne pochówek był w ścianie kościoła, co nie należało do rzadkości. Kościół odbudowywano przez wiele lat, ale już w 1744 roku „był w godnym stanie”.
Nie wiadomo kiedy zaczęły powstawać krypty. Zapewne nie wszystkie na raz, ale sukcesywnie. Część z nich już nie istnieje. Najnowsza powstała zapewne w początku XIX w. była pod obecną zakrystią, miała ok. 70 cm wysokości i była pokryta drewnianą podłogą, która zapadła się w okresie międzywojennym. Na cmentarz przeniesiono, jak wspominał Franciszek Wolański długoletni kościelny, trzy trumny. Nie wiadomo do końca czyje to były pochówki, ale zapewne wśród nich były szczątki Józefa Benedykta Pawlikowskiego, który uzyskał w 1829 r. zgodę od władz austriackich na pochówek w krzywieckim kościele. Spróchniałe deski zostały usunięte i wykonano posadzkę, a do kościoła z zakrystii wchodziło się po dwóch lub trzech schodach.
Następną kryptę odkryto w latach 70 - tych XX w. kiedy podwyższano zakrystię. Podczas prac posadzka w zakrystii się zawaliła. Okazało się, że była tam krypta, z powstałego rumowiska wydobyto szczątki ludzkie i resztki szat liturgicznych. W tym miejscu powstała piwnica, w której w chwili obecnej mieści się kotłownia. Tak więc pod zakrystią była piętrowa krypta.
Podczas budowy centralnego ogrzewania w roku 1988 z istniejącej piwnicy drążono kanał do kościoła. Zaraz po przebiciu fundamentu natrafiono na czaszkę ludzką z resztką stuły. Pamiętam ją dokładnie bo wszystkie górne zęby były zdrowe, żuchwy nie było. Po wydrążeniu całego kanału okazało się, że na wysokości obecnych ławek w kierunku chóru znajduje się krypta z łukowatym sufitem z kamienia. Na pewno było tam kilka trumien. Niestety nie pomyślałem o tym, by bardziej to zbadać. Druga krypta, znacznie mniejsza, jest w prezbiterium. Tam o ile pamiętam znajduje się chyba dwie trumny. Zachowane pochówki są zapewne księży i kolatorów nie znanych z nazwiska [właścicieli Krzywczy], którzy mieli obowiązek dbać o materialny wygląd kościoła.
Jest jeszcze kaplica po lewej stronie ołtarza, która wzmiankowana była, jako „skarbczyk”. Być może i ona ma pod sobą kryptę, w której podczas wojny chowano najcenniejsze sprzęty. Możliwe, że nie jest pusta.
I taka jest tajemnica krzywieckiego kościoła, która chociaż częściowo znana ma wiele zagadek.
Piotr Haszczyn [Listopad 2018]
Zapraszamy na blog - http://krzywcza.blogspot.com/