Bukowy Garb [Na zdjęciu powyżej] szczyt i wypłaszcznie na granicy Średniej, Woli Węgierskiej i Tuligłów to strategiczne miejsce, o które były częste walki już podczas I wojny światowej. Biegnąca tedy droga płaskowyżem z Przemyśla w stronę Dynowa była bardzo ważny traktem przez kilka wieków. Ślady w postaci Kurhanów pozostawiła tu po sobie ludność Kultury Sznurowej.
Kilkakrotnie słyszałem opowieści mieszkańców Średniej o bitwie z Niemcami, gdzieś w 1944 r. Nikt nie znał szczegółów tego wydarzenia. W pamięci pozostał most z pojazdu niemieckiego służący przez wiele lat jako podpiwniczenie szopy i opowieści o grobach żołnierzy radzieckich.
Całkiem nieoczekiwanie nawiązałem kontakt z panem Jakubem Kubasem z Węgierki, pasjonatem lokalnej historii, który wie bardzo dużo o działaniach wojennych podczas odwrotu wojsk niemieckich w 1944 r. Na temat tych działań wojennych na Bukowym Garbie powstał artykuł, który poniżej prezentujemy. Za jego napisanie i przesłanie bardzo dziękuję [Poniższe fotografie wykonał Jakub Kubas].
Piotr Haszczyn [październik 2023
Rosjanie pojawili się na Bukowym Garbie [Szczyt i wypłaszcznie na granicy Średniej i Woli Węgierskiej], 24 lipca 1944 roku, zajęli leśniczówki na skrzyżowaniu dróg, na tak zwanym "Klinie". Były to oddziały Majora Trygubora. Ominięto niezdobyty jeszcze Przemyśl chcąc zbudować sobie bezpieczne zaplecze w razie konieczności uderzenia na miasto od tyłu.
Przygotowywano się również na następny dzień do operacji "Burza", gdzie wspólnie z oddziałami AK miano zaatakować Niemców .
Rankiem skoro świt następnego dnia, tj. 25 Lipca, Niemcy wysłali konwój wozów opancerzonych na patrol w kierunku Bukowego Garbu. Złożony on był z pojazdów SdKfz 250 [niemiecki lekki półgąsienicowy transporter opancerzony używany w czasie II wojny światowej], i natrafił na Rosjan. Wywiązała się walka, w której jeden z SdKfz został zniszczony, a reszta pojazdów się wycofała się.
Tak wspomina to wydarzenie Pan Stefan Szewc ps. Jakub [żołnierz Armii Krajowej]. W dniu 25 lipca, około godziny 5 nad ranem, gdy pełniłem służbę przy telefonie, zadzwonił leśniczy Kocjan z Woli Węgierskiej meldując, że przed chwilą niedaleko leśniczówki miało miejsce starcie pomiędzy samochodami pancernymi: niemieckim i radzieckim. Jeden z dwóch samochodów niemieckich został trafiony pociskiem z działka przeciw pancernego. Jego załoga uciekła, a drugi samochód niemiecki wycofał się bez podjęcia walki. Pan Kocjan zgłosił jednocześnie, że we wschodniej części wsi są już czołówki wojsk radzieckich [Ziemia Pruchnicka nr.3/2000].
Jeden z niemieckich pojazdów został ostrzelany z armatki przeciwpancernej i zniszczony. Drugi oberwał od radzieckiego pojazdu i wycofał się z walki. Wezwał jednak pomoc lotniczą. Samoloty Junkers Ju 87 D-5 Stukas z 77 eskadry bombowej, przyleciały po niespełna godzinie i zrobiły masakrę oddziałom radzieckim.
Kolejny głos świadka, Pan Zdzisław Czarniecki wspomina niemiecki samolot rozbity w okolicach Pruchnika i łączy ten fakt z niemieckimi samochodami, karetką i wozem łączności, które zostały ostrzelane w Woli Węgierskiej przez sowieckie działa przeciwlotnicze. Jeden z samochodów został trafiony i podpalony. Pan Czarniecki relacjonował, że niemieckie załogi samochodów nadawały przez radio wezwanie o pomoc, w wyniku czego niemieckie bombowce nadlatywały falami co pół godziny. Liczby samolotów, czy liczby fal nalotów nie był w stanie określić [Przemysław Chorążykiewicz pt. Warplanes Over Southeastern Poland Part 1].
Pan Bolesław Łuc, wspominał, że obserwował przez cały dzień działania przy Klinie z sąsiedniej Góry. Według jego relacji i tego co był w stanie widzieć ze swojej pozycji, rankiem, bardzo szybkie niemieckie pojazdy jechały w stronę Klinu, po czym nastąpiła seria wystrzałów i eksplozji. Ponownie zobaczył niemieckie pojazdy, które w liczbie jednego mniej i z większą prędkości wycofywały się z tego miejsca. Chwilę później niebo zaroiło się od niemieckich samolotów, które zrzucały w tamto miejsce "jajka". Naloty trwały do południa [Na zdjęciu obok odłamki pocisków].
Pan Antoni Porczak, który tego dnia pracował na pobliskim polu wraz z rodziną wspominał, że po wczesnoporonnej potyczce niebo zaroiło się od samolotów, które z jazgotem rzuciły się na Klin, strzelając i rzucając bomby. Gdy po południu udali się w tamto miejsce, widzieli wnętrzności i szczątki żołnierzy oraz konie wiszące na drzewach, a także posiekane, jak sito dachy leśniczówek.
Po południu Pan Antoni znowu słyszał samoloty i strzały oraz eksplozje, tym razem Stukasy atakowały partyzantów, którzy zdobyli rano Pruchnik oraz kolejne jednostki radzieckie pod Wolą Maćkowską .
Zza lasu z kierunku Węgierki nadleciał ciemny samolot ciągnący smugę czarnego dymu. Za nim leciał i strzelał srebrny samolot z czerwonymi pasami na ogonie. Ciemny samolot znacznie zwolnił lot, ktoś z niego wyskoczył, po czym zatoczył łuk nad Bukowym Garbem i opadł gdzieś w pobliżu. Tylny strzelec wyskoczył na spadochronie, opadając został zastrzelony przez rosyjskie niedobitki. Spadochron Niemca zaczepił się o drzewo, jego zwłoki zawisły tak długo dopóty się nie rozłożyły i nie spadły pod drzewo, dopiero wtedy go pochowano. Pan Antoni, co tydzień chodził oglądać te zwłoki aż opadły. Niestety nie pamięta już gdzie to było. Pilot pozostał w samolocie i najprawdopodobniej bezpiecznie posadził samolot na polanie w pobliżu Bukowego Garbu. Nie wiadomo, co się z nim stało. Prawie kompletny samolot leżał kilka tygodni na tej polanie aż zabrali go Rosjanie. Nasi partyzanci próbowali zdemontować uzbrojenie bo amunicja leżała w sporej odległości od wraku.
Mustang, który zestrzelił Junkersa był jednym z 12 samolotów 307 dywizjonu myśliwskiego, który wraz z innymi dywizjonami, powracał do Piryatniy na Ukrainie po bombardowaniu niemieckich lotnisk w okolicy Mielca. Amerykanie pojawiali się tutaj w ramach Operacji Frantic. Były to misje wahadłowe podczas których Amerykańskie samoloty bombowe z osłoną, przylatywały z Włoch do baz radzieckich na Ukrainie i na przestrzeni kilku dni, operowały z Ukrainy na cele w Polsce, po czym wracały do Włoch.
Właśnie w Ramach Operacji Frantic III, 25 lipca 1944 roku, wracające już z misji amerykańskie myśliwce zauważyły w oddali wybuchy, wystrzały i nisko latające samoloty .
Jankesi nadal mieli dużo amunicji i zapas paliwa, więc dostali zgodę na sprawdzenie tych terenów. Poleciał 307 dywizjon i zestrzelił 30 Stukasów z 77 eskadry bombowej, która atakowała partyzantów w Pruchniku i okolicy. Zestrzelono co najmniej 2/3 niemieckich maszyn bez strat własnych. Jeden ze Stukasów został właśnie zagoniony przez Mustanga aż nad Bukowy Garb i tu zestrzelony.
Rosjanie tego dnia odnieśli więc spore straty i ruszyli dopiero na przód 27 lipca 1944, kiedy to wieczorem zajęli Helusz i Kramarzówkę.
Wrak niemieckiego pojazdu SdKfz 250 [część podwozia], zniszczonego pod Klinem, służył po wojnie jako strop piwnicy w jednym z gospodarstw na Średniej. Niestety nie zachował się do naszych czasów. Pod koniec lat 80 trafił na złom.
Samolot, który opadł koło Bukowego Garbu, został zabrany przez Rosjan, więc podczas prób odnalezienia miejsca upadku nie natrafiono na nic więcej poza kilkoma blaszkami i zniszczoną amunicją. Samolotem, który zestrzelił Junkersa nie był rosyjski Jak czy Ił, jak wtedy uważano, lecz Amerykański Mustang. Fakt ten potwierdzają łuski z tego samolotu, leżące w terenie w dwóch rzędach na długości 300-500 metrów.
Dziś mimo upływu wielu lat od tych wydarzeń, nadal możemy zobaczyć ślady tych walk. Jadąc na Bukowy Garb od strony przekaźnika, po prawej stronie drogi w lesie, nadal widoczne są leje po bombach [Zdjęcie obok], niektóre z nich jak i część lasu, pokryte są odłamkami.
Przy skrzyżowaniu drogi do Bukowego Garbu z drogą na Wolę Węgierskiej i Średnią, w leśnym skrawku znajdują się trzy mogiły. Zależnie kogo zapytamy o ich właścicieli, to mieszkańcy Woli Węgierskiej twierdzili, że są to żołnierze Polscy z września 1939 roku, mieszkańcy Średniej mówią, że to żołnierze Armii Czerwonej.
Jakub Kubas - Węgierka
Zapraszamy na blog - http://krzywcza.blogspot.com/