Uncategorised
Krzywiecki mural
- Szczegóły
Jakieś 15 lat temu pan Jan opowiadał mi historię Domu Ludowego z czasów II wojny światowej. Nie do końca wykończony budynek przejęli Niemcy wykończyli wnętrza i urządzili w nim kantynę wojskową. Żołnierze zwyczajnie przyjeżdżali się rozerwać i wykapać gdyż w piwnicach świetlicy została urządzona łaźnia. Snując swoją opowieść dalej opowiadał pan Jan o tym jak jeden z żołnierzy niemiecki, Ślązak o nazwisku Ceplik wymalował na świetlicy dwa samoloty.
Owszem historię wysłuchałem, zrobiłem notatki, ale tak do końca nie wierzyłem, aż do czasu gdy w albumie, który udostępniła mi pani Teresa Kotkowska nie znalazłem zdjęcie Domu Ludowego z okresu wojny, na którym widać, jak byk dwa niewielkie samoloty na ścianie obok wejścia od strony cerkwi. Nadto przy drzwiach widniej również wymalowana flaga okupanta niemieckiego. Również na froncie budynku nad oknem widnieją dwa rysunki, które trudno zidentyfikować ze względu na jakość fotografii.
Piszę o tym dlatego, że od niedawna popularną forma utrwalania wydarzeń historycznych są murale i deskale. Niedawno powstały takowe w Przemyślu, Birczy i Dubiecku. Któż, by pomyślał, że ponad 80 lat temu i Krzywcza miała swoje murale, które prawdopodobnie po wojnie ze względu na ich propagandowy charakter zostały skute lub zamalowane.
Piotr Haszczyn [sierpień 2021]
Zapraszamy na bloga www.krzywcza.blogspot.com
Chorążykiewicz Michał
- Szczegóły
Michał Chorążykiewicz, syn Jakuba i Anny z d. Pantuła, ur. 10 października [lub 13 listopada] 1904 roku w miasteczku Krzywcza k. Przemyśla. Ożenił się ok. roku 1929 z Józefą z domu Orłowska ur. 8 października 1908, z która miał czwórkę dzieci: Jana, Marię, Józefa, Jarosławę. Wykształcenie podstawowe. Jako mistrz bednarski, zajmował się produkcją beczek i innych akcesoriów drewnianych, co było głównym źródłem utrzymania rodziny. Mieszkał w Krzywczy okolice dzisiejszych zabudowań p. A. Benedyka. We wrześniu 1939 roku służył w 5 pułku strzelców podhalańskich i brał udział w walkach z Niemcami w okolicach Pińczowa. 18 IX 1939 r. trafił do niewoli sowieckiej w Tarnopolu i umieszczony go w obozie jenieckim w Trzebiatówce, następnie przeniesiony do obozu NKWD w Równem skąd ucieka w październiku 1939 r. Po kilku tygodnia dociera do Chyrzynki, gdzie ukrywa się u gajowego, z którego widać było jego rodzinny dom. Czekał aż na Sanie stanie lód i będzie mógł przejść do Krzywczy. Nocami wychodził z ukrycia, by zbadać kiedy przechodzą patrole radzieckie i przygotować się do sforsowania Sanu. Podczas takiego wyjścia został rozpoznany przez kogoś [Najprawdopodobniej był to nauczyciel Matyjas], który za nim krzyknął: Cześć Michaś. Jeszcze tej samej nocy 21 XII 1939 r. sowieci otoczyli leśniczówkę i schwytali Michała Chorążekiwicza. Pierwotnie osadzi go w zamku w Krasiczynie, gdzie na następny dzień w sali śledczej usłyszał zarzut szpiegostwa i próby nielegalnego przekroczenia granicy. Po tygodniowych przesłuchaniach z torturami został przewieziony do obozu tymczasowego w Przemyślu w dzielnicy Wilcze, gdzie był ponownie przesłuchiwany i ostatecznie stanął przed sądem otrzymując wyrok 10 lat w Gułagu. Gajowy i jego rodzinę za ukrywanie go również wywieziono na Sybir.
Karę odbywał w Poprawczym Obozie Pracy w miejscowości Jarcewo w Republice Komi. Po „amnestii”, 20 września 1941 roku w m. Tockoje, wstępuje do Armii Polskiej. Po ewakuacji do Iraku, w sierpniu 1941 roku, zostaje przydzielony do 301 kompanii, 10 baonu saperów, 2 Korpus Polski w randze kaprala.
Pod Tobrukiem spotkał Michała Sobola i Pawła Orłowskiego kolegów z Krzywczy, którzy również przeszli szlak przez Sybir i służyli w Armii Andersa. Radość była bardzo duża, przez trzy dni wspominali Krzywczę, Sybir, drogę do polskiego wojska. Później już się nie spotkali.
Michał Chorążykiewicz brał udział w walkach we Włoszech — w bitwach o Monte Cassino i Ankonę, w walkach w Apeninach i w bitwie o Bolonię. Do Polski powrócił z Włoch z m. Cervinara w lutym 1946 roku. Wrócił do rodzinnej Krzywczy i rodziny, która na niego czekała. Niestety nie czekało tu go nic dobrego. Początkowo inwigilowany i szykanowany przez Służbę Bezpieczeństwa, następnie w 1947 r. ze względu na wyznanie greckokatolickie został wywieziony do Głogowa, gdzie mieszkał do śmierci 6 sierpnia 1983 roku. Tam też został pochowany.
Za zasługi wojenne został odznaczony: Krzyżem Pamiątkowym Monte Cassino Nr 40083, Medalem „Za Udział w Wojnie Obronnej 1939”, Medalem Wojska oraz otrzymał odznaczenia brytyjskie: War Medal 1939-1945, The 1939-45 Stan, Italy Star, Defence Medal.
Piotr Haszczyn [lipiec 2021]
Zapraszamy na bloga www.krzywcza.blogspot.com
Mapa Rejonu Policji w Krzywczy
- Szczegóły
Kilka lat temu otrzymałem od pani Wilhelminy Skubisz z Babic Plan Sytuacyjny Rejony Posterunku Policji Państwowej w Krzywczy. Mapa wykonana odręcznie na papierze formatu A4 z zachowaniem sztuki kartograficznej w skali 1:3500. Jak mogła znaleźć się w Babicach skoro tam w okresie przedwojennym był osobny rejon policyjny. Wykonawcą był prawdopodobnie Adam Köhler, który w latach 1921-25 pracował na krzywieckim posterunku, a następne 10 lat pracował w Babicach i tam z nim przywędrowała. Podejrzenie jak najbardziej możliwe, ale nie pewne.
A sama mapa ma kilka ciekawych elementów, przede wszystkim kilka nazw, przysiółków, które w chwili obecnej nie są używane. A, że mapa jest ostemplowana pieczątkami Starosty Przemyskiego i Państwowej Komendy Policji w Przemyślu staje się dokumentem urzędowym.
I tak idąc od zachodu od strony Babich wymieniony jest przysiółek Ruszelczyce Średnie a od strony Krzywczy Ruszelczyce Folwark. Idąc dalej w kierunku Przemyśla tam, gdzie większość myśli że jest Krzywiecka Góra, jest pradawna nazwa Kijów. W rejonie Reczpola wymienione są dwa przysiółki Babia Rzeka i Chałupki Chołowickie.
Za Sanem w miejscu gdzie dziś jest przysiółek Diachy lub Na Szwedach, chociaż ten drugi przysiółek jest znacznie bliżej Babic znajduje się Wróblik. Z tej strony rzeki są jeszcze znane miejscowości do dziś Chyrzyna, Chyrzynka i Chołowice.
Analizując mapę w kierunku Woli Krzywieckiej i Średniej wymieniana są przysiółki znane do dziś Gawron i Celinów [Nazwa przedwojennego nadleśnictwa], oraz Świst, który współcześnie się nie używa.
Dodatkowym ważnym elementem mapy jest sieć przewodów elektrycznych na terenie Rejonu Posterunku w tym okresie. A, co była w Krzywczy elektryczność już przed 1939 r., ale tylko dla nielicznych.
Zapewne mapa nie była wykorzystywana na co dzień. Policjantom pracującym na posterunku nie była ona potrzebna. Teren znali na pamięć, zapewne każdą ścieżkę, każdy dom, ale pewnie ze względów formalnych taka mapa musiała być.
I tylko, żal, że przed 1939 r. na terenie naszej Gminy były dwa posterunki Policji, a dziś nie ma żadnego.
Piotr Haszczyn [Lipiec 2021]
Zapraszamy na bloga www.krzywcza.blogspot.com
Ruszelecka strażnica
- Szczegóły
Po zajęciu Ruszelczyc przez Niemców w 1939 r. i ustabilizowaniu się granicy na Sanie okupanci wybudowali wzdłuż rzeki San kilkadziesiąt strażnic o jednakowej konstrukcji. W Gminie Krzywcza powstały trzy bliźniacze budynki przeznaczone na cele obrony granicy przed Sowietami. Dwa zachowały się do tej pory w Reczpolu i Ruszelczycach [Na zdjęciu poniżej od strony zachodniej stan z roku 2021].
Na wysokim wzgórzu wśród dawnych ogrodów leśnych, i obszarze parkowym dawnego dworu, po którym pozostała nazwa „Gazon” [miejsce przed budynkiem do nawracania końmi przeważnie ukwiecony], wybudowano w roku 1940 strażnicę. Do dziś zachowały się relikty dawnego parku, w którym rosną okazały platan [Na zdjęciu obok], dąb, klon jawor - pomniki przyrody oraz lipy, kasztanowce, jesiony, a także kwitnący bluszcz pospolity.
Budynek parterowy z poddaszem ma 44,5 metrów długości i 18,5 m szerokości. Zbudowany z drewna jodłowego na betonowym podpiwniczeniu. Ma po bokach obronne kamienne kaponierki. Jedną na narożniku od południowego-wschodu, drugą w narożniku północo-zachodnim [Na zdjęciu poniżej]. Kaponierki są w kształcie pięciokątu wpisanego w naroże budynku. Mają boki o wymiarach: 2,5 m, 3 m, 2,5 m, 3 m, 2,5 m i wysokości 3 m. Pokryty łagodnym daszkiem, częściowo przedłużonym z budynku. W ścianach znajdowały się dwa otwory strzelnicze, obecnie dwa okienka. Od wewnątrz są drzwi wejściowe. Kaponierki służą obecnie, jedna jako łazienka, druga jako składzik.
Od strony zachodnie w ścianach obiektu 14 prostokątnych okien, a od wschodniej 15. Kryty dachem konstrukcji siodłowej pierwotnie gontem, a obecnie blachą. Na nim były 4 jaskółki dachowe [Na zdjęciu obok - lukarna w krajobrazie miejskim], składające się z trójkątnej powierzchni frontowej, w której umieszczone były prostokątne okna doświetlające pomieszczenia na poddaszu. W latach późniejszych przerobie na konstrukcję prostokątną. Od strony wschodnie na środku zachowała się jedna duża jaskółka w oryginalnej postaci z podwójnym oknem, od strony zachodniej przebudowana utraciła pierwotny charakter. W ścianie szczytowej północnej [Zdjęcie poniżej], dwoje drzwi i okno, na poziomie poddasza 3 okna, nad którym zachował się gontowy daszek. Podobny wygląd ma ściana szczytowa południowa, ale z jednymi drzwiami, do których prowadzą schody. Budynek ma jeszcze drzwi od wschodu na środku. Obiekt oraz jego wnętrze było wielokrotnie modernizowane więc poza korytarzami biegnącymi wewnątrz wzdłuż budynku pozostałe pomieszczenia uległy przebudowaniu. Pomieszczenia na poddaszu są wykończone drewnianą boazerią. Współcześnie obiekt posiada kuchnię, stołówkę, świetlice, zaplecze gospodarskie, łazienki oraz 56 miejsc sypialnych.
W okresie wojny Niemcy nigdy nie obsadzili budynek swoimi żołnierzami. Ci kwaterowali w gospodarstwach chłopskich na terenie całej gminy. W budynkach tych były magazyny kwatermistrzowskie, pilnowane przez kilku starszych żołnierzy rezerwy przeważnie Austriaków. Kazimierz Śmiałkowski [na zdjęciu obok], z placówki Armii Krajowej Klara wraz kilkoma żołnierzami swojego plutonu dywersyjno-rozpoznawczego: Frankowski, Męciński, Dudziński, Śmiałkowski i być może ktoś jeszcze [tylko granatami i kilkoma pistoletami osobistymi], przepędzili niemiecką ochronę z obiektu nie czyniąc im krzywdy. W magazynach tych były duże zapasy kocy, pościeli, obuwia, naczyń stołowych, sztućców i instrumenty do wyposażenia orkiestry wojskowej. Jeżeli chodzi o broń to tylko kilka karabinów typu Mauser porzuconych przez ochronę i moździerz Stocker 88 mm oraz mnóstwo amunicji. Akcja ta miała miejsce około czerwca 1944 r. Po zdobyciu tych magazynów rozesłano po okolicznych wsiach wieści, aby chłopi z furmankami zabierali te materiały, aby nie dostały się one w ręce Niemców. W wielu domach jeszcze długo po wojnie miejscowi rolnicy Nienadowej, Babic i Krzywczy chodzili w poniemieckich oficerkach, a w mieszkaniach mieli koce i inne dobra.
Po II wojnie światowej przez kilka lat budynek był nieużywany lub używany okazjonalnie. Następnie w latach 1951 - 1973 istniała w nim Izba Porodowa tzw. Porodówka, która obejmowała swoją opieką Gminę Krzywcza i być może sąsiednią gminę Dubiecko. Kierowała nią Stanisława Rostecka. Następnie przez kilkanaście lat był tam Dom Pogodnej Starości.
W roku 1987 r. budynek został przekazany wraz z 2 ha podworskim parkiem Związkowi Harcerstwa Polskiego Chorągwi Przemyskiej oraz wpisany do rejestru zabytków. Pierwszym kierownikiem został Hm. Jan Nuckowski "Dziubdziuś", który przez trzy lata remontował budynek na stanicę harcerską. Do użytku obiekt oddano w roku 1990, w tym czasie nazywano go "Dziubdziusiówką". Od 1999 r. obiekt zarządzany jest przez Hufiec ZHP Ziemi Przemyskiej im. Orląt Przemyskich. Następnie obiektem kierowali: Hm. Lucjusz Andruszczyszyn, Pwd. Jacek Podwyszyński, Pwd. Rafał Kazimir, Pwd. Mariusz Lato, Wiesław Pelech.
Od momentu powstania ośrodka zatrudniano na okresy jego funkcjonowania pracowników. W tym czasie pracowali: kucharki - Irena Rodzeń, Wiesława Małachowska, Krystyna Tkacz, Julia Zaleska, Katarzyna Tenus, Bożena Banaś, pielęgniarka Barbara Kurasz i palacze Eugeniusz Król, Władysław Kurasz, Bronisław Banaś, Zdzisław Pinkowicz.
Obecnie Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy nasi nazwę "Leśne Zacisze" i jest bazą harcerską Hufca ZHP Ziemi Przemyskiej im. "Orląt Przemyskich". Ostatnie remonty wykonane pod kierownictwem p. Wiesława Plecha dają nadzieje, że w obiekcie znowu stanie się gwarno od wypoczywających dzieci i harcerzy.
Opracował Piotr Haszczyn [maj 2021]
Zapraszamy na bloga www.krzywcza.blogspot.com
Historia krzywieckiego bednarza
- Szczegóły
Przed rokiem 1939 r. w Krzywczy był dwie rodziny bednarskie. Chorążykiewiczów i Gąsków. Zapotrzebowanie na różnego rodzaju pojemniki z drewna były duże. Wyrabiano wiadra, cebry, cebrzyki, wanny, miarki, maślniczki, beczki. Asortyment duży zapotrzebowanie również. Był to interes rodzinny, a wyroby sprzedawano na krzywieckim jarmarku lub targach tygodniowych.
Jan Gąska urodzony w 1868 r. w Dubiecku zapewne tam wykształcił się na bednarza, następnie ożenił się z Franciszką Gierulą z Woli Krzywieckiej i zamieszkał w Krzywczy, gdzie trudnił się bednarstwem. Pomagali mu synowie Marcin, Kazimierz i Józef. To właśnie o Józefie Gąsce będzie to wspomnienie. Urodzony w Krzywczy 2 stycznia 1917 r. był prawie rówieśnikiem mojego ojca i od dzieciństwa z nim się przyjaźnił. Bednarstwa uczył sie przy swoim ojcu, następnie odbywał służbę wojskową w Przemyślu w 4 pułku saperów, ale II wojna światowa przerwała to. Brał udział w działaniach wojennych i był internowany na Węgrzech [czytaj Kartka z obozu internowania].
Wrócił do Krzywczy po wojnie i zajmował się nadal bednarstwem. Jednak wyroby żelazne szybko zastępowały te drewniane więc oprócz bednarstwa zajmował się gospodarzeniem na roli. Ożenił się ze Stefanią Gałuszką i zamieszkał w jej domu. Drewniany dom już nie istniej, ale zachowało się zdjęcie [Obok zdjęcie p. Gąsków]. Takich domów, chociaż o różnej konstrukcji było, w Krzywczy wiele. Część mieszkalna przedzielona korytarzem, a po drugiej stronie stajnia, chlewik, kurnik. Gdzieś w początkach 1970 r. Józef Gąska zakończył budowę domu na rodzinnym placu, gdzie mieszkał z ojcem Janem. A w starym budynku pozostała stajnia, stodoła i w miejscu mieszkalnym warsztat bednarski. Stefania żona Józefa była moja chrzestną matką. Wspominam ją ciepło, bo spotykając ją po drodze wpychał mi złotówkę lub 2 złote, co zawsze rozpamiętuję z rozrzewnieniem. I tu też taka mała dygresja, gdy spotykało się ludzi po drodze mówiło się zwyczajowe dzień dobry, ale gdy chrzęsną matkę to pozdrawiało się słowami: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Tak też czyniłem.
Jako mały chłopiec przychodziłem i obserwowałem, pracę pana Józefa. Był niskiego wzrostu i miała zawsze śniadą twarz, pokrytą wieloma szerokimi bruzdami zmarszczek. W tym czasie wykonywał już tylko beczki, przede wszystkim do kiszenia kapusty. Robił to na zamówienie konkretnej osoby. I mój tato zamówił beczkę, więc „nadzorowałem” jej wykonanie. Technologia jej wykonania była następująca. W stodole suszyły się duże kawałki dębowych desek. Te deski były obcinane na odpowiednią długość. Następnie na tzw. kobyłce [ławka z systemem zacisku] były odpowiednio strugane ośnikiem były uzyskać kształt wklęsło-wypukły. Do tego celu wykorzystywał także inne narzędzia, których kształtu nie pamiętam. Klepki były różnej szerokości, gdy już były wszystkie wykonane pan Józef robił żelazne obejmy i składał beczkę, a następnie robił rowek i dopasowywał dno. Dno nie było z jednolitej deski lecz kilku łączonych. W czasie składnia beczki między klepki były wkładane liście chyba pałki wodnej lub tataraku, by beczka była maksymalnie szczelna. Ostatnim etapem wyrobu beczki było jej wypalanie. Beczkę ustawiało się dnem do góry na cegłach i rozpalało pod nią ognisko. Najpierw wióry dębowe, później niewielkie szczapy. Pan Józef pilnował ognia, by nie był za duży i nie opalił beczki w środku. Po tym etapie beczka była już gotowa i można było kisić kapustę, ale to już inna historia.
Kilka miesięcy temu wyciągnąłem owa beczkę z piwnicy. Była nie używana z 25 lat, nalałem wody i czekałem, gdzie będzie przeciekało, a tu nic nie przeciekało. Szkoda tylko, że przez ten czas nie doceniły bednarskiej roboty korniki, które zadomowiły się w dębowych klepkach.
Piękne rzemiosło bednarskie to już tylko wspomnienie, które prawie zatarło się w pamięci krzywieckich mieszkańców.
Piotr Haszczyn [czerwiec 2021]
Zapraszamy na bloga www.krzywcza.blogspot.com
Wspomnienie wiejskiego dobosza
- Szczegóły
Dziś w dobie internetu nikt nie zastanawia się nad obiegiem informacji, ale nie zawsze tak było. Jednym z najdłużej funkcjonujących metod przekazania wiadomości było ustne ogłoszenie. Stosowano ją od starożytności do XX w. Osoba umiejąca czytać odczytywała czy wyrok przy skazańcu, czy inne informacje, które chciał swoim poddanym ogłosić król, czy właściciel miejscowości. W miastach czy miejscowościach najczęściej na rynku i w dzień targowy po wzbudzeniu uwagi przechodniów najczęściej uderzeniem w bęben lub werbel ogłaszano wolę rządzących.
Któż, by pomyślał, że ta forma przekazywania informacji dotrwała w Krzywczy do przełomu lat 50-60 tych XX w. W Gminnej Radzie Narodowej istniał etat gońca, którym w tym okresie był Karol Oleksyszyn. Oczywiście najskuteczniej informacje docierały do mieszkańców po ogłoszeniu w kościołach, co stosowane jest do dziś. Ale nie w czasach komunistycznych.
Gdy było, coś do ogłoszenia, Karol Oleksyszyn [Na zdjęciu obok], wyruszał z werblem i w różnych miejscach Krzywczy bębnił, by ludzie się zebrali. Po tym donośnym głosem, odczytywał wiadomość i to robił kilkakrotnie w wielu miejscach. A jakie to były wiadomości np.
- zbiórka mieszkańców w poszukiwaniu stonki ziemniaczanej,
- obowiązkowe szczepienie psów,
- prześwietlenia mieszkańców w określonym dniu i określonej godzinie, w przyjezdnym ambulansie z obsługą lekarską,
- przyjazd kina objazdowego (koszt biletu 65 groszy).
Nie była to jedyna funkcja pana Karola. Oprócz tego zanosił listy urzędowe czy nakazy płatnicze mieszkańcom oraz korespondencję urzędową na pocztę.
Wraz z rozwojem poligrafii i umiejętnością czytania, co nie było jeszcze powszechne w latach 70-tych XX w., pojawiła się inna forma informowania ludności. Był to tzw. Motyl. Informacja napisana na kartce, najczęściej maszyną, była przekazywana w trzech lub więcej egzemplarzach do kilku domów. Po odczytaniu wiadomości kartka była przekazywana do sąsiada i tak jak motylek informacja oblatywała cała miejscowość w ciągu godziny lub krócej. Taka forma funkcjonowała w Krzywczy jeszcze w latach 80-tych XX w. chociaż już w tych latach istniały tablice ogłoszeniowe, które zostały umieszczone w miejscowości ok. roku 1975. Zostały one zlikwidowane dwa lata temu podczas przebudowy parku i ogrodzenia przy Urzędzie Gminy. Na ich miejsce nie powstały nowe. Zapewne UG uznał tą formę przekazywania informacji za przeżytek. Idąc tym tokiem myślenia, można się zastanawiać dlaczego większość drzew istniejących w centrum Krzywczy jest oblepiona różnymi ogłoszeniami szczególnie podczas wyborów?
Można na koniec powiedzieć internet internetem, a drzewo przy przystanku autobusowym nadal jest najskuteczniejszym przekazem informacji.
Piotr Haszczyn [czerwiec 2021]
Zapraszamy na bloga www.krzywcza.blogspot.com
Lista ofiar w I Wojnie Światowej - Gmina Krzywcza
- Szczegóły
Podczas I Wojny Światowej w Armii Austriackiej służyło kilkaset osób z naszej gminy. Gdy zbliżała się 100 rocznica zakończenia wojny chciałem stworzyć listę osób, które brały w niej udział oraz listę osób z naszej gminy, które zginęły. Było to możliwe, gdyż Austriacy opublikowali listy osób, które zginęły, umarły lub dostały się do niewoli i chociaż dotarłem do tych list to po kilku dniach zaprzestałem żmudnej pracy. Gdyż skany tych list zostały opublikowane alfabetycznie i rocznikami w formie książki telefonicznej. Przejrzenie jednej strony zajmowało kilka minut, jednego rocznika kilka godzin. [zdjęcie jeden strony takiej listy obok].
I oto po kilku latach okazało się, że te dane zostały opracowane elektronicznie i zaopatrzone w wyszukiwarkę, co bardzo ułatwia odnalezienie osób, które zginęły, zostały ranne, umarły czy zostały wzięte do niewoli.
Oto lista osób z poszczególnych miejscowości Gminy Krzywcza, które zginęły lub były ranne podczas I wojny światowej. W kolejności wymienione są następujące dane: imię nazwisko, data wpisania na listę ofiar, rodzaj i miejsce uszczerbku na zdrowiu, jednostka wojskowa. Za pomoc w sporządzeniu list dziękuję panu Tadeuszowi Bartoszkowi.
Piotr Haszczyn [marzec 2021]
Babice polegli
Józef Zabecki ur. 1881 Babice
Lista ofiar 12.02.1915 – zginął
10 Pułk Piechoty 14 Kompania
Antoni Czech 1887 Babice
Lista ofiar 25.01.1916 – zginął Omsk Rosja
10 Pułk Piechoty 8 Kompania
Jan Prokopski ur. 1883 Babice
Lista ofiar 25.01.1916 – zginął Astrachan Rosja
10 Pułk Piechoty 15 Kompania
Jan Błoński ur. 1890 Babice
Lista ofiar 19.08.1916 – zginął Slobodskoje Rosja
3 Pułk Ułanów – dowódca patrolu
Józef Hnat ur. 1874 Babice
Lista ofiar 16.04.1916 – zaginął
LstArbAbt. Przemyśl
Franciszek Żurawski ur. 1890 Babice
Zmarł 01.05.1916
10 Pułk Piechoty 6 Kompania
Bachów polegli
Jan Tymczyk ur. 1893 Bachów
Lista ofiar 30.09.1916 - zginął Jekaterinosław Rosja
18 Pułk Piechoty 3 Kompania
Antoni Kupczak ur. 1883 Bachów
Lista ofiar 25.01.1916 - zginął Omsk Rosja
10 Pułk Piechoty 3 Kompania
Walenty Zdybel ur. 1891 Bachów
Lista ofiar 18.05.1917 - zginął Skobolew Rosja
3 Pułk Artylerii 1 Kompania. Kanonier
Piotr Potoczny ur.1889 Bachów
Lista ofiar 25.01.1916 - zginął Omsk Rosja
10 Pułk Piechoty 7 Kompania
Stanisław Pasternak ur. Bachów
Lista ofiar 30.09.1916 - zginął Samara Rosja
18 Pułk Piechoty 6 Kompania
Teodor Madrzyjowski ur. 1878 Bachów
Lista ofiar 10.10.1916 - zginął Charków
18 Pułk Piechoty
Michał Lubera ur.1895 Bachów
Lista ofiar 30.09.1916 - zginął Aschabad Turkmenistan
18 Pułk Piechoty 2 Kompania
Antoni Urban ur.1891 Bachów
Lista ofiar 25.01.1916 -zginął Omsk Rosja
10 Pułk Piechoty 12 Kompania
Michał Łobodyński ur.1872 Bachów
Lista ofiar 16.04.1916 - zaginął
18 Pułk Piechoty
Teofil Pekalski ur. 1889 Bachów
Lista ofiar 10.03.1916 - ranny
18 Pułk Piechoty 4 Kompania
Bachów ranni
Władysław Akielaszek ur.1894 Bachów
Lista ofiar 05.06.1916 - ranny
32 Pułk Piechoty 2 Kompania
Wasyl Pytlowany ur. 1896 Bachów
Lista ofiar 10.03.1916 - ranny
18 Pułk Piechoty 5 Kompamia
Mikołaj Pytlowany ur.1884 Bachów
Lista ofiar 10.03.1916 - ranny
18 Pułk Piechoty 5 Kompania
Grzegorz Kopko ur. 1891 Bachów
Lista ofiar 10.03.1916 - ranny
18 Pułk Piechoty 5 Kompania
Stanisław Pasternak ur. 1885 Bachów
Lista ofiar 22.02.1915 - ranny
18 Pułk Piechoty 6 Kompania
Fedor Szczepanik ur. 1883 Bachów
Lista ofiar 10.03.1916 - ranny
18 Pułk Piechoty 2 Kompania
Krzywcza polegli
Dionizy Śmiszko ur. 14.10.1891 w Krzywczy
Lista ofiar 8.03.1915 – zginął Nowo-Nikolajewsk, Tomsk Rosja
10 Pułk Piechoty , 10 Kompania
Józef Śmiszko ur. 13.04.1884 w Krzywczy
Lista ofiar 25.01.1916 – zginął Rosja
10 Pułk Piechoty 1 Kompania
(Dionizy i Józef byli braćmi )
Teodor Moszko ur. 1890 w Krzywczy
Lista ofiar 21.04.1915- zginął Nis, Serbia
10 Pułk Piechoty 3 Kompania
Kornel Podgarbi ur. 1879 w Krzywczy
Lista ofiar 13.01.1916- zginął Lipezk, Tambow , Rosja
18 Pułk Piechoty 1 Kompania
Adolf Matyjkiewicz ur. 1890 w Krzywczy
Lista ofiar 30.05.1917- zginął Rosja
10 Batalion Saperów 2 Kompania
Jan Olszański ur. 1893 w Krzywczy
Lista ofiar 30.09.1916- zginął Aschabad (Turkmenistan)
18 Pułk Piechoty 2 Kompania
Stefan Kołodziej ur. 1874 w Krzywczy
Lista ofiar 10.10.1916- zginął Aschabad (Turkmenistan )
18 Pułk Piechoty
Krzywcza Ranni
Józef Julian Malski ur. 1889 w Krzywczy
Lista ofiar 22.02.1915 - ranny
18 Pułk Piechoty 3 Kopmania
Józef Bukowski ur. 1889 w Krzywczy
Lista ofiar 22.02.1915 – ranny
18 Pułk Piechoty 3 Kompania
Stanisław Dudziński ur. 1896 w Krzywczy
Lista ofiar 30.04.1917 – ranny
10 Pułk Piechoty 9 Kompania
Krzywcza - niewola
Köstenbaum Gedale ur.1885 Krzywcza,
wzięty do niewoli Nowousensk, Gouvernement Rusland,
ResPion., TelRdt., 10 Komp, Galitzien
Reczpol polegli
Wawrzyniec Pantula ur.1891 Reczpol
Lista ofiar 25.03.1915 - zginął
18 Pułk Piechoty 1 Kompania
Jan Pawłowski ur. 1880 Reczpol
Lista ofiar 16.04.1916 - zaginął
18 Pułk Piechoty
Józef Polnik ur.1894 Reczpol
Lista ofiar 10.03.1916 - ranny
18 Pułk Piechoty 11 Kompania
Piotr Pawłowski ur.1886 Reczpol
Lista ofiar 22.07.1916 - zginął Rosja
10 Pułk Piechoty 2 Kompania
Stefan Śmigielski ur.1890 Reczpol
Lista ofiar 27.11.1914, zmarł
10 Pułk Piechoty 1 Kompania
Tomasz Mikita ur. 1895 Reczpol
Lista ofiar 25.01.1915 - zmarł
18 Pułk Piechoty 6 Kompania
Hersch Rosner ur. 1885 Reczpol
Lista ofiar 14.12.1916 - zginął Samara Rosja
Pułk Telegraficzy 10 Kompania
Jakub Lewiarz ur. 1890 Reczpol
Lista ofiar 12.02.1915 - zginął
10 Pułk Piechoty 5 Kompania
Tomasz Wojtowicz ur. 1892 Reczpol
Zmarł 04.11.1915
6 Pułk Piechoty 5 Kompania
Bazyli Sus ur. 1882 Reczpol
Lista ofiar 13.01.1916 - zginął Samara Rosja
18 Pułk Piechoty 1 Kompania
Jan Bednarczyk ur. 1886 Reczpol
Lista ofiar 13.01.1916 - zginął Tomsk Rosja
18 Pułk Piechoty 6 Kompania
Wawrzyniec Pantula ur. 1891 Reczpol
Lista ofiar 15.06.1916 - zginął Rosja
18 Pułk Piechoty 1 Kompania
Albert Szpytman ur. 1883 Reczpol
Lista ofiar 25.01.1916 - ranny zmarł Skopie Serbia
10 Pułk Piechoty 3 Kompania
Reczpol ranni
Józef Różycki ur. 1894 Reczpol
Lista ofiar 30.04.1917 - ranny
10 Pułk Piechoty 8 Kompania
Wojciech Bednarczyk ur. 1893 Reczpol
Lista ofiar 28.123.1915 - ranny
32 Pułk Piechoty 9 Kompania
Ksawery Myrda ur. 1888 Reczpol
Lista ofiar 22.02.1915 - ranny
18 Pułk Piechoty 1 Kompania
Tomasz Bednarczyk ur. 1888 Reczpol
Lista ofiar 13.12.1915 - ranny
18 Pułk Piechoty
Stanisław Spytmann ur. 1879 Reczpol
Lista ofiar 19.01.1916- ranny
6 Pułk Piechoty 12 Kompania
Ruszelczyce polegli
Antoni Bucik ur. Ruszelczyce
Śmierć 06.10.1915
10 Pułk Piechoty 4 Kompania
Antoni Pasławski ur. 1876 Ruszelczyce
Zginął 08.12.1916 Rosja
10 Pułk Piechoty 8 Kompania
Samuel Ringel ur. 1885 Ruszelczyce
Lista ofiar 30.09.1916 – zginął Tschita Rosja
18 Pułk Piechoty 1 Kompania
Bazyli Bucik ur. 1882 Ruszelczyce
Lista ofiar 30.09.1916 – zginął Akmolińsk ( Kazachstan )
18 Pułk Piechoty 11 Kompania
Wasyl Klimko ur. 1885 Ruszelczyce
Lista ofiar 10.03.1917 – zginął Rosja
18 Pułk Piechoty 1 Kompania
Piotr Bacza ur.1889 Ruszelczyce
Lista ofiar 11.12.1916 – zginął Semipalatinsk ( Kazachstan )
10 Pułk Piechoty 4 Kompania
Michał Kurasz ur. 1877 Ruszelczyce
Lista ofiar 15.06.1916 – Zginął Rosja
18 Pułk Piechoty
Antoni Solarczyk ur. 1888 Ruczelczyce
Lista ofiar 30.09.1916 – zginął Lipeck Rosja
18 Pułk Piechoty 1 Kompania
Antoni Klimko ur. 1878 Ruszelczyce
Śmierć 19.07.1917 Rosja
18 Pułk Piechoty 10 Kompania
Ruszelczyce ranni
Bazyli Szwed ur. 1881 Ruszelczyce
Lista ofiar 25.01.1915 – ranny
18 Pułk Piechoty 7 Kompania
Józef Czechowski ur. 1894 Ruszelczyce
Lista ofiar 28.07.1917 – ranny
10 Pułk Piechoty 3 kompania
Jan Pasławski ur. 1877 Ruszelczyce
Lista ofiar 28.07.1917 – ranny
10 Pułk Piechoty 3 Kompania
Jan Kuraś ur. 1892 Ruszelczyce
Lista ofiar 03.03.1915 – ranny
18 Pułk Piechoty 2 Kompania
Jan Wajda ur.1890 Ruszelczyce
Lista ofiar 30.04.1917 – ranny
10 Pułk Piechoty 9 Kompania
Jan Cerański ur. 1892 Ruszelczyce
Lista ofiar 23.01.1915 – ranny
10 Pułk Piechoty 13 Kompania
Średnia polegli
Stefan Kowalczyk ur. 1886 Średnia
Lista ofiar 25.01.1916 – zginął Tomsk Rosja
10 Pułk Piechoty 11 Kpmpania
Jan Olejarczyk ur. 1881 Średnia
Lista ofiar 25.01.1916 – zginął Tomsk Rosja
10 Pułk Piechoty 8 Kompania
Wola Krzywiecka - polegli
Jan Łańko ur. 1885 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 09.08.1915 – zginął
18 Batalion Żandarmerii Wojskowej 2 Kompania
Bazyli Pawlik ur. 1887 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 30.09.1916 – zginął Tjumen Rosja
18 Pułk Piechoty 1 Kompania, dowódca plutonu
Jan Dragonik ur. 1892 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 29.07.1916 – ranny zmarł w szpitalu we Włoszech
11 Kompania
Jan Horbowy ur. 1884 w Woli Krzywieckiej
Zmarł 19.stycznia 1917
Stefan Szczur ur. 1881 Wola Krzywiecka
Lista ofiar 02.11.1915 – Zginął Barnaul, Tomsk Rosja
10 Pułk Piechoty 8 Kompania
Mikołaj Feni kur. 1892 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 11.12. 1916 – zginął Semipalatinsk, Kazachstan
10 Pułk Piechoty - dowódca plutonu
Michał Fenik ur. 1889 w Woli Krzywieckiej
Zmarł 30.04.1917
10 Pułk Piechoty 12 Kompania
Eliasz Popowicz ur. 1892 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 22.02.1915 – ranny
18 Pułk Piechoty 1 Kompania
Stefan Szczur ur. 1881 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 12.02.1915 – ranny
10 Pułk Piechoty 8 Kompania
Włodzimierz Szczur ur. 1872 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 16.04.1916 – Zginął
18 Pułk Piechoty
Aleksander Bodnar ur. 1874 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 15.06.1916 – zginął Ufa, Rosja
18 Pułk Piechoty
Michał Horbowy ur. 1889 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 12.02.1915 – zmarł
10 Pułk Piechoty
Piotr Popowicz ur. 1876 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 10.12.1916 – Aschabad, Turkmenistan
18 Pułk Piechoty – starszy szeregowy
Franciszek Kwaśny ur. 1889 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 25.01.1916 – zginął - Nis, Serbia
10 Pułk Piechoty 2 Kompania
Filip Wójtowicz ur. 1877 w Woli krzywieckiej
Lista ofiar 13.01.1916 – zginął Barnaul, Tomsk Rosja
18 Pułk Piechoty 8 Kompania
Mikita Fenik ur. 1893 w Woli Krzywieckiej
Zmarł 30.10.1918
18 Pułk Piechoty 2 Kompania
Wola Krzywiecka - ranni
Józef Czapla ur. 1893 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 30.04.1917 – ranny
10 Pułk Piechoty 8 Kompania
Jan Fenik ur. 1896 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 30.04.1917 - ranny
10 Pułk Piechoty 6 Kompania
Kazimierz Rostecki ur. 1880 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 28.12.1915 – ranny
9 Kompania 10 Pułk Piechoty
Piotr Pusz ur. 1892 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 16.11.1916 – ranny
Jednostka IR25 7 Kompania
Grzegorz Kuras ur. 1895 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 17.03.1917 – ranny
18 Pułk Piechoty 1 Kompania
Józef Rostecki ur. 1876 w Woli Krzywieckiej
Lista ofiar 19.10.1916 – ranny
7 Pułk Piechoty 8 Kompania
Zapraszamy na blog - http://krzywcza.blogspot.com/
Krzywieckie okruchy, reminiscencje, pożegnania
- Szczegóły
Jana Pawła Gawlika [obok zdjęcie nekrologu], poznałem w 1998 r. może nie osobiście, bo tylko rozmawialiśmy ze sobą ze 2 razy telefonicznie i wymieniliśmy korespondencję. Prosiłem go o pomoc w dotarciu do źródeł o „Ruskiej parafii”, jak się w Krzywczy mówiło ze względu na to, że był z nią rodzinnie związany. Rozmowy były długie, ale pan Jan kategorycznie twierdził, że nie za bardzo może mi pomóc bo nie posiada żadnych materiałów, a i zdjęcia też się nie zachowały. Z tego powodu namawiałem go, by napisał swoje wspomnienia, nęciło go to, ale nie obiecywał. Z jakiś powodów pan Gawlik nie darzył mnie sympatią [Chociaż się domyślam]. Odwiedził nawet Krzywczę gdzieś ok.2000 r., ale nie spotkaliśmy się. Zresztą bywał w niej, co jakiś czas odwiedzając szkołę – dawaną plebanię greckokatolicką i księdza Lorenca. Raz nawet przyjechał z Wisławą Szymborską, która mieszkała w Babickim dworze.
I oto niespodziewanie jakiś czas temu dotarłem do wspomnień J.P. Gawlika. Również tuż przed jego śmiercią poznałem jego syna Wojciecha i odwiedziłem go w Krakowie. W tym czasie pan Jan jeszcze żył, ale był już ciężko chory. Zmarł 22 marca 2017 r.
Swoje wspomnienia o przedwojennej Krzywczy J.P. Gawlik zatytułował Krzywieckie okruchy, reminiscencje, pożegnania. Jak każde wspomnienia są jego subiektywnym spojrzeniem na to, co minęło bezpowrotnie, ale zachowało się w pamięci. Są napisane piękną polszczyzną, jak na literata przystało, z mnóstwem wstawek interpunkcyjnych i nie używanych już dziś wyrazów. Tekst bardzo ciekawy, autor opisuje wiele wątków życia przedwojennej Krzywczy, szczególnie bardzo dobre stosunki wyznaniowe. Na tym tle przedstawia swoje życie i ocenę z perspektywy czasu ten świat, który już nie istnieje. Jak każde wspomnienia, rzeczywistość Krzywczy sprzed 1939 jest wyidealizowana. W rzeczywistości nie wszyscy się lubili, a oczywiste animozje między Polakami, Rusinami i Żydami istniały, choć nie przeradzały się długotrwałe konflikty. Mogę przytoczyć na to wiele dowodów. Ale taka jest nasza pamięć, że zachowujemy w niej wydarzenia przyjemne. Warto też zaznaczyć, że wspomnienia mają to do siebie, że niektóre fakty są z lekka naciągane i nie do końca zgodne z prawdą historyczną.
Tekst wspomnień został przeze mnie lekko zredagowany – dodałem tytuły rozdziałów i dopiski w nawiasach kwadratowych oraz zdjęcia. Ale przenieśmy się w świat, który już nie istnieje, tak jak świat naszego dzieciństwa, tych którzy wychowali się w Krzywczy też już nie istnieje.
Piotr Haszczyn [marzec 2021]
Zapraszamy na blog - http://krzywcza.blogspot.com/
Jan Paweł Gawlik
KRZYWIECKIE OKRUCHY, REMINISCENCJE, POŻEGNANIA
Rodzinna tajemnica
Z Krzywczą związany byłem od zawsze, Od zawsze, to znaczy od wczesnego dzieciństwa, wiadomo było bowiem, że mieszka tam moja ciotka Olga, siostra Taty, żona miejscowego proboszcza ks. Jana Kalimona [Na zdjęciu obok rodzina ks. Kalimona i być może autor wspomnień przed plebanią], i daleka kuzynka /lub związana z nim podobnym stopniem pokrewieństwa/ drugiego krzywieckiego proboszcza, ks. Władysława Soleckiego. Jasne jest przy tym - jasne i naturalne - że w tym stanie rzeczy jeden z tych kapłanów musiał być wyznania grecko-katolickiego, które nie wymaga od swoich księży zachowania celibatu, drugi zaś, ów daleki krewny - księdzem rzymskokatolickim. Tak więc spokrewniony byłem z obydwoma proboszczami, ale przemieszkiwałem /i to przemieszkiwałem często/ na "ruskiej plebanii", prowadzonej jednak całkowicie po polsku, w polskim języku i tradycji kulturowej, i to nie tylko dzięki niewątpliwej polskości mojej ciotki, ale także dzięki lwiej w tej materii przewadze domowników. Mieszkała tam stale babcia Helena, a cała rodzina drugiej siostry Ojca, Janiny, zamężnej ze Stefanem Hankiewiczem, sędzią Sądu Apelacyjnego w Katowicach i matką dwu ostrych, dorodnych młodzieńców, Adama i Staszka, również była polska. Rodzina ta wprawdzie nie mieszkała w Krzywczę, bywała tam jednak regularnie na wakacjach, a to, co działo się wówczas towarzysko i siłą rzeczy, obyczajów, miało znaczny wpływ na barwę i treść tego domu.
Tak więc problem narodowy przed II wojną światową w "ruskiej" plebanii w ogóle nie istniał. Nie istniał on również na "polskiej" plebanii, u wujka Władka Soleckiego, który, acz nader surowych obyczajów nie miał w tej materii żadnych zahamowań. Jego plebania ponadto, podobnie jak jej "ruska" siostrzyca, podczas wakacji opanowana była każdorazowo przez bliską wujowi rodzinę Markiewiczów ze Lwowa. Stał na jej czele wspaniały skądinąd, majestatyczny pan, Prezes Wyższego Urzędu Górniczego we Lwowie, były szef górnictwa naftowego. w zagłębiu drohobycko-borysławskim, wuj Aleksander /dr inż./, żonaty z ciotką moją, Zofią, ojciec dwóch dorodnych synów: Janka /Siunka/ i Jerzego oraz polonistki Marysi, niefortunnej kopii swojej matki. Kuzynka Marysia zaczynając z wysoka, obiecująco i ambitnie, w drugiej połowie lat siedemdziesiątych w głębokiej nędzy kończyła żywota w naszym rodzinnym Lwowie, gdzie mimo zaproszeń i namów braci żyjących jeszcze wówczas i to dostatnio w Anglii, pozostała jako niezłomna strażniczka grobów i w zaszczytnej randze medsestry - groszowo opłacana opiekunka lwowskich syfilityków różnych nacji.
Krzywcza dzieciństwa
Ale wówczas, przed wojną, wszystko to było jeszcze daleko, nie do wyobrażenia [ Na zdjęciu obok J.P. Gawlik]. Żyliśmy w istocie nader jeszcze blisko XIX wieku, w szczególnym, galicyjsko-prowincjonalnym klimacie, w społeczeństw: trójreligijnym i trójkulturowym, bo i Żydzi składali się również na soczystość tego obrazu. A że i do okolicznych dworów obficie zjeżdżała na wakacje akademicka głównie młodzież różnej płci, zainteresowań i temperamentów więc włóczyło się to bractwo z dworu do dworu, z plebanii na plebanię, zapewne nie bez wpływu na sumę swoich życiowych doświadczeń, a może nawet i kształt przyszłych rodzin.
W całości więc krzywieckiej - a miałem tam liczne kontakty, znajomości i przyjaźnie na różnych szczeblach — było to życie rozwarstwione, podległe surowej społecznej hierarchii. Na samej górze właściciele ziemscy ze swoim środowiskiem, gośćmi i rodzinami, "dziedzice” z najbogatszym w okolicy właścicielem złącznych krzywieckich dóbr panem Bocheńskim /imienia niestety nie pamiętam, ale leży na krzywieckim cmentarzu, więc łatwo sprawdzić/ oraz paru okolicznych wsi z Wolą i Średnią włącznie. Dalej państwo Radomyscy z Babie i Romanowscy z Ruszelczyc. Z mocno już dojrzałą latoroślą Radomyskich w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych spotkałem się w polskiej sekcji londyńskiej centrali BBC, a któryś z Romanowskich /starszego tym razem pokolenia/ był podobno poetą i nawet własnym sumptem wydał jakiś tomik opisujący urodę Ruszelczyc. Dzieła tego nie czytałem, słyszałem o nim jedynie. Ale gdzie Babice, San, tamte lata, a gdzie „mocarstwowy, dumny Aldwych...
Z Radomyskimi miałem ponadto kontakt ważniejszy, chociaż całkowicie, metafizycznie wręcz irracjonalny. Oto w połowie lat trzydziestych - dzieciak przywieziony z Krzywczy jako bagaż lub utrapiony dodatek do wcześnie umówionej wizyty w Babicach - od nich właśnie dostałem w prezencie blaszane pudełko po herbacie „Batavia" a w nim dziesiątki znaczków z całego bez mała świata. Australia, Togo, Przylądek Dobrej Nadziei, Jamajka, USA, Egipt, Italia... Nagle otworzyły się przede mną nieprzeczuwane perspektywy, kraje, kontynenty. Nagle, wsparta obrazami, uruchomiła się wyobraźnia.
Oczko niżej, ale prawie równorzędnie z dworami, sytuowały się plebanie - ale już w zależności od klasy swoich gospodarzy i ich powiązań społecznych. Dalej plasowała się miejscowa inteligencja, a więc poczta czyli niezapomniana Tosia w różnych epokach stale na straży i w służbie Instytucji - i dwie jej krewne: Maniuta i Irena Mrozówny. Dalej nauczyciele, osiadli tu na stałe emigranci z miast /radca Sztroner np./, nieco z boku Policja, zamożniejsi kupcy i ludzie o ciekawej biografii i bogatej osobowości.
Rządca Rydz
Na przykład rządca krzywiecko-wolskich i położonych na Średni dóbr Bocheńskich pan Rydz [Na zdjęciu August Rydz], bardzo przyjazny, szykowny i z fantazją pan. Objeżdżał on obszerne włości swoich mocodawców elegancką bryczką doglądając karbowych i ludzi pracujących w polu. Jeździł zawsze z nieodłącznym sztucerem /lubił polować/, a w mojej świadomości pozostał osobą nieporównanie bardziej światową, sportową i wszystkomogąca niż zapyziały, stary, niezupełnie dobrze kontaktujący ze światem właściciel dworu. Zdarzało się nam /!/ w gęstwinie okalających San zarośli zasadzać się na jastrzębie i myszołowy wystawiając na wabia potężnego puchacza, którego ten krzywiecki nemrod hodował w tym celu — wielkie, groźne, do sowy podobne ptaszysko. Strzelał wyśmienicie i na 300 - 400 metrów trafiał zawsze stojącą czaplę. Bardzo mi to imponowało, chociaż dziś miałbym już w tej sprawie inne odczucia. Ale życie zwierząt nie było tu w cenie i tak codziennie do krzywieckiego rebego podlegli mu wierni, głównie słabszej połowy rodzaju, zanosili różne skrzydlate ofiary, a ten -na ścięcie przyległej do swojej chaty, nad rzeczką, blisko już młyna, dokonywał rytualnego uboju. Było to zapewne zgodne z przykazaniem, ale trwało długo i najpewniej nie zachwycało najbardziej zainteresowanych. Sporo dalej zaś od strony Błoń na granicy zabudowań, nad tą samą strugą stała - niewielka, powszechnie dostępna ubojnią gdzie szlachtowano amatorsko, bo najczęściej osobiście, świnie, krowy i cielęta, a co najmniej na połowę m niosły się odgłosy tej poruszającej działalności. Na plebanii zaś, co najmniej raz w tygodniu ciotka Olga wydawała wyroki na kolejne kaczki, gęsi lub kurczęta i chociaż czyniła to podobno z ciężkim sercem drób jadaliśmy chętnie i w dobrym wydaniu. Teraz, gdy podaż porcjowanego mięsa zdaje się przewyższać popyt mało kto pamięta, że nie tworzy się ono w fabryce, tylko ma swoją nieodmienną, jedynie jak dotąd drogę.
Ale wracajmy do rządcy. Czasem obok mnie zasiadała w bryczce jakaś wakacyjna piękność, zaszywaliśmy się wówczas niekiedy w otulającej San gęstwinie i urządzali ukryte, wyścielane kocami stanowisko łowieckie, poczem ten artysta wysyłał mnie nieodmiennie do odległej o jakieś 2 kilometry Krzywczy po zapomniane papierosy, zapałki lub inne czekolady, ja dziwiłem się niepomiernie i dziwię nadal jak ten tak sprawny i elegancki pan mógł nie pamiętać o najpotrzebniejszych rzeczach.
Sąsiedzi Ruskiej plebanii
Ale od tej obyczajowości, która rozrosła się nam nadmiernie, przejdźmy może raczej do chłodnej, społecznej relacji, bo nie obyczajowość wydaje się najważniejsza w tych wspomnieniach, ale obraz Krzywczą, której już nie ma. A w tej przemieszanej społeczności, poddanej surowym podziałom i hierarchiom, Żydzi trzymali się osobno. Mimo tego zaprzyjaźniony byłem serdecznie z vis a vis "ruskiej" plebani w tzw. Ulicy, nieco starszym ode mnie Mechciem - synem wdowy - krawcowej i bratem 4 marnujących się w istocie jej córek-pomocnic. Mechcio wprowadzał mnie w tajniki dorosłego życia, niestety bez udziału sióstr, ale i tak mam ich wszystkich w serdecznej, przyjaznej pamięci. Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej" wgniotło krzywiecką społeczność starozakonną w anonimowy grób, ma ona jednak ciepłe miejsce w moich wspomnieniach - tylko — świeczki nie ma gdzie zapalić...
Nieco dalej, nad rzeczką, w efektownym domu mieszkał, a w obszernej i zwykle pracującej kuźni działał krzywiecki kowal, ówczesny symbol rzetelnego trudu i wyższości człowieka nad opornym żelazem, często odwiedzany dla magii paleniska i niezaprzeczalnej ekspresji rozpalonego do białości metalu. A także dla urzekającej muzyki młotów kształtujących taką rozgrzaną materię. Najmilsze chwile spędzałem jak już wspomniałem, z rządcą, który był - i to wypada powtórzyć - osobą nieporównanie ciekawszą od własnego mocodawcy. Miałem zresztą z tym mocodawcą niemiłą przygodę, którą dla barwności zdarzenia opowiem. Otóż zapragnąłem raz łowić raki, hojnie rozmnożone na Woli w potoku przepływającym przez pola Bocheńskich [Na zdjęciu obok Emanuel Bocheński]. Aby je łowić potrzebna była jednak zgoda samego właściciela terenu - wybrałem się więc do niego, 9 albo może 11 letni obywatel, znany mu zresztą dobrze, byłem bowiem niekiedy zabierany do dworu na różne przyjęcia i uroczystości, a wuj mój, ksiądz Kalimon, regularnie grywał z nim w brydża i co najmniej raz w tygodniu czynił to z pasją do białego rana. Albo przynajmniej do bardzo późnej nocy. Wybrałem się tedy, stanąłem przed obliczem, wyłożyłem petycję, która wydawała mi się czczą formalnością, a ten dostojnik, właściciel tylu włości, nie wiem czy Państwo uwierzycie odmówił mi zwyczajnie i, jak do dziś mi się wydaje, odmówił bezczelnie.
Ale nie to wprawiło mnie w osłupienie i nie dlatego "do dzisiaj pamiętam tę scenę sprzed - wstyd napisać — 64 lub 65 laty. Pamiętam ją dlatego, że Jaśnie Pan Dziedzice, odmówiwszy, podał mi łapę całą pokrytą starczymi, wątrobianymi plamami, które dzisiaj sam hoduję. Łapę obficie porosłą grubym, rudosiwym włosem. A gdy przyjąłem ją odruchowo podsunął mi cały ten pasztet, prosto pod usta, jak prawdziwy biskup, a ja, zaskoczony i ogłupiony, pocałowałem ją, nie bez obrzydzenia zresztą, Poszło mi tym łatwiej, że był to dla mnie zwalisty, tęgawy pan, ja zaś mimo, że nie jestem ułomkiem, byłem wówczas sporo niższy od niego - patrzyłem więc pod górę, gdy on patrzył w dół i tak to się właśnie stało. Obrzydzenie zwietrzało zresztą przez pół wieku i teraz bardziej zadziwia mnie to wydarzenie niż oburza. Feudalizm spotkał się tam z człowiekiem, który miał zobaczyć w przyszłości jak drugi człowiek ląduje na księżycu/ cóż z tego, że pomogła m w tym telewizja/, zobaczyć na żywo ciepłe jeszcze pozostałości Majdanka i to co wydarzyło się na Manhatanie 11 września 2001. I tak oto stanęły naprzeciw siebie dwie epoki, dwie mentalności i pewnie więcej niż dwa pokolenia, nieświadome zresztą istoty rzeczy, ani tego, co się wydarzy w rozkręcającym się dopiero XXI wieku.
Pierwsze radio
Nie było to jedyne wówczas zderzenie epok i stylów życia. Ojciec mój zjawił się w Krzywczy i paradował po niej w eleganckich lnianych spodniach niemal całkowicie białych - a gromada dzieciaków biegła za nim drąc się na pół rynku, że wędruje w gaciach... Albo — w roku bodaj 1936 - wujostwo proboszczostwo zafundowało sobie nowoczesną super heterodynę - to jest lampowe radio na baterie /prądu jeszcze na plebanii nie było i nie wiem czy w ogóle był on w Krzywczy/ o ładnym czystym, nośnym brzmieniu. Ktoś wpadł na pomysł aby postawić je na oknie otwartym na ulicę oddzieloną majestatycznymi lipami i włączyć muzykę. Pół Krzywczy zleciało się oglądać to dziwo - oglądać i słuchać — i było to dla nas wszystkich ważne przeżycie. Wyraźna przepustka do innej, nadciągającej epoki.
Stefan Stroński
Myliłby się jednak ten, kto czytając te wspomnienia kojarzył by ówczesną Krzywczę z zapyziałą prowincją, ze światem zabitym deskami. Autobusowa komunikacja między Przemyślem a Dubieckiem i Dynowem działała nader sprawnie, ruch na tej szosie - utwardzanej żwirem, bo o asfalcie nikomu się tu jeszcze nie śniło —był odpowiedni, gazety dochodziły, telefonia /na poczcie!/ była do dyspozycji /tyle, że nie było dokąd dzwonić/, organizacje społeczne lat trzydziestych działały i rozwijały się i także w Krzywczy czuło się żywe tętno czasu, Ale prawdziwą arką przymierza między cywilizacją lat trzydziestych a feudalno-austriacką tradycją Krzywczy, żyjącej przez lata pod berłem Najjaśniejszego Pana, był niewątpliwie Stefan Stroński [Na zdjęciu obok].
Stefan Stroński był /nie wiem z jakiego tytułu, ale był/ spadkobiercą Bocheńskich. Był przyszłym dziedzicem i po ich najdłuższym Życiu miał pozostać właścicielem Krzywczy wraz z przyległościami. Sposobił się więc do tej roli - niczym książę Karol do objęcia brytyjskiego tronu po najdłuższym życiu Elżbiety II. Nie wiem, co studiował, ale przyjaźnił się z młodymi Markiewiczami /polska plebania/ i młodymi Henkiewiczami /ruska plebania/ i był w ogóle światłym, nowoczesnym, sympatycznym panem, jeżdżącym po Europie i smakującym życia nie w jego nieco wczorajszym, krzywieckim wydaniu, ale w najlepszym stylu lat trzydziestych. Mieszkał w Przemyślu i moje pierwsze w życiu 80 km/godz. doświadczyłem w jego automobilu, kiedy to z jakichś powodów odwoził mnie /nas?/ z Krzywczy do Przemyśla, na pociąg do Lwowa. Odwoził z wielką kitą pyłu za pojazdem, szybkość bowiem była spora, a droga zaledwie utwardzana...
Ale czas mijał, Bocheńscy niczym Elżbieta II, odznaczali się dobrym zdrowiem li sukcesja, pewna na pozór, co raz to odsuwała się w się w czasie aż przyszła wojna podczas, której Bocheńscy odeszli w końcu z tego świata. Wkrótce potem front przetoczył się przez te ziemie, a nowi władcy raczej odbierali majątki niż pozwalali obejmować je w posiadanie prawowitym spadkobiercom. Spotkałem się jeszcze ze Stefanem Strońskim w czasie wojny, a nie wiem czy i nie po jej zakończeniu. Bywał on bowiem u wujostwa Markiewiczów we Lwowie, ja bywałem w Przemyślu, głównie u Stefanii Jacyszynównej, malarki zaprzyjaźnionej z Kalimonami i obecnej w naszym życiu jako autorka dwu udanych portretów Ciotki i Wuja oraz małego kiedyś Adasia, portretów dobrego pędzla, co z przyjemnością zaświadczam. Przyjaźnię się ponadto z czynną nadal kuzynką Strońskiego, wybitną pisarką Anną Strońską i pozostało mi po nim takie właśnie, serdeczne wspomnienie.
Piętno wojny
Wojna w ogóle pozostawiła tu głębokie ślady. Bo najpierw w San /w latach 1939-41/ stał się granicą między okupacjami niemiecką i sowiecką, oddzielając głęboko Chyrzynę od Krzywczy, gdy przed wojną wystarczyło skorzystać z promu na Sanie. Potem okupacja niemiecka z nieszczęsną, nasilającą się z czasem wojną domową polsko-ukraińską, znaczona pasmem wzajemnych mordów i pożarów odcisnęła tu swoje wielorakie /Żydzi/ tragiczne piętno. W kilka lat po jej zakończeniu uszczęśliwiono nas wszystkich budową socjalizmu w jego szczególnie brutalnej, stalinowskiej wersji, osłabionej dopiero wydarzeniami polskiego Października /1956/. Zażyła znajomość, przyjaźń właściwie, między krzywiecką plebanią wujka Kalimona, a chyrzyńska plebanią księdza Chylaka uległa gwałtownemu przerwaniu. Ale bodaj jeszcze w 1939 albo 1940 roku zjawiła się u nas we Lwowie najmłodsza dwudziestoparoletnia córka chyrzyńskiego probostwa z wielką, iście szekspirowską rozterką - zakwaterowano bowiem u nich, w Chyrzynie, sztab jakiejś zwycięskiej wyzwalającej nas właśnie jednostki Czerwonej Armii, kilku czy kilkunastu oficerów, a ona, biedaczka, zakochała się w jednym z nich... Dobrym, kulturalnym, prawdziwym inteligencie... Ale czy można zakochać się /kochać się/ w najeźdźcy?
Wuj Kalimon również nie przeżył tej wojny. Probostwo uległo likwidacji /akcja "Wisła", a cała pozostała "ruska" plebania /ciotka Olga, Adam Hankiewicz, jego „matka czyli ciotka Janina/ przeniosła się do polskiej plebanii, do wujka Władka Soleckiego, Nie lubiłem wujka Soleckiego. Był to gorący społecznik /o czym za chwilę/, ale także, równocześnie, ciasny doktryner, bigot zwyczajny, a że jeszcze dodatkowo mniej więcej raz w roku kazał strzelać do kolejnego psa, gdy ten mu się znudził lub podpadł czymkolwiek — więc przyjaźni między nami nie było i być nie mogło. Ale zorganizował i bodaj finansował w Krzywczy szkołę powszechną /albo obok, albo jako część działającej tu zawsze szkoły/ prowadzoną przez siostry z zakonu Mari Panny, tak zwane Marianki, które tutaj sprowadził i osiedlił /wybudował dla nich dom naprzeciw plebanii, po stronie cmentarza) i w ogóle pod tym względem był bardzo w porządku. Uczyła w tej szkole przez wiele lat wielkiej klasy i prawdziwej charyzmy siostra Marta, którą uwielbiałem ilekroć Ojciec mój, drukarz, pozostawał we Lwowie bez pracy, a bezrobocie było przed wojną równie dramatycznym jak i dziś problemem, odsyłano mnie do zamożnej Krzywczy, gdzie ciotka Olga i babcia Helena dbały o mnie aż miło, wuj Kalimon przyjaźnie. aprobował /dawałem mu grosza na szczęście przed każdorazową wizytą u dworu, a on, po wygranej w brydża, dzielił się ze mną: uczciwie połową zdobyczy. To tutaj w Krzywczy, nazywano mnie wówczas powszechnie -"paniczem", co wspominam z czułością przez prosty sentyment do umykającej chyżo przeszłości. Jako "panicz", ale na równych, demokratycznych zasadach, uczęszczałem niekiedy do krzywieckiej uczelni i poddawałem się słodyczy i magii siostry Marty, a obserwując z boku całe to paroosobowe zakonne i plebańskie towarzystwo mogłem stwierdzić- a teraz zaświadczyć- jak jednak przyzwoita była to służba. Ile było w tym skromności, dobroci i pracy "od podstaw"
Niespodzianka Wujka Soleckiego
Ale największą niespodziankę wujek Solecki [ Na zdjęciu obok]: sprawił mi niedawno, sześćdziesiąt lat po swojej śmierci. Oto wśród licznych moich wad, dziwactw i namiętności mieści się także, zaszczepione przez Radomyskich, zainteresowanie filatelistyką. I to w jej dojrzałej, wyspecjalizowanej postaci. Zbieram znaczki polskie i zajmuję się ich kwalifikacją, a jest to rozległa, trudna wiedza, zajmująca sporo czasu i wymagająca znajomości związanej z nią literatury. Zwłaszcza początki emisyjne po I wojnie światowej wydają się interesujące. Na gruzach zaborów poszczególne dyrekcje „unaradawiały” wówczas pozostałości po poprzednikach, opatrując je nadrukiem "Poczta Polska i ewentualnie nowym nominałem. Tak zrobiła Warszawa, Kraków, Lublin, Poznań, nie licząc mniejszych miejscowości, gdzie procedura taka stawała się prymitywnie realizowaną, ale jednak regułą. Kraków obok zastanych znaczków poczty austriackiej przedrukował także pozostałe po niej korespondentki Opatrzył je przy tym sporą liczbą odmian podstawowego nadruku, co zwiększa jeszcze nasz filatelistyczny apetyt i przynajmniej niektórych z nas skłania do tropienia tych różnic. I oto u jakiegoś sprzedawcy wypatrzyłem niedawno taką kartkę nadaną 6 czerwca 1919 r słaną z miejscowości "Krzywcza am San/nad Sanem" i opatrzoną odpowiednią dwuobrączkową pieczęcią pocztową z zacytowaną wyżej treścią. Wystarczyło to, by ją kupić, nie tyle dla rzadkości nadruku, ile /jak się Państwo domyślacie/ dla miejsca wysyłki. Karta zaadresowana jest "Bank krajowy /filia/Kraków" (pisownia wg. oryginału), a jej treść brzmi "Prosimy o łaskawe przysłanie 5000 koron na rachunek bieżący Spółki oszczędności i pożyczek w Krzywczy”. Pod tym tekstem zaś gumowa, fioletowa pieczątka "SPÓŁKA OSZCZĘDNOŚCI I POŻYCZEK w Krzywczy n/. Sanem / Stowarzyszenie zarejestrowane z nieograniczoną poręką" I podpisy: I. Krzycińska [zapewne Julia Krycińska], Ks. Wł. Solecki, Jan Milcarz". Całość jako walor filatelistyczny zagwarantował, co do jego autentyczności najwybitniejszy dziś ekspert znaczków polskich Lesław Schmutz /z oznaczeniem "Cp 16a typ 73"/
Mój Boże! Wiedziałem, że wuj był w Krzywczy długoletnim, zasiedziałym proboszczem. Nie wiedziałem jednak że całą II Rzeczpospolitą przeżył nad Sanem, że powitał tu niepodległość i czuł się zapewne współgospodarzem tej ziemi.
Plebania spadkobierców ks. Soleckiego
Po nim proboszczem został ks. Stanisław Lorenc, kontynuujący dobre tradycje poprzednika, nawet ciotki czas jakiś korzystały z jego, gościnności, nie mówiąc już o schorowanym i niedołężnym Poprzedniku, a potem pojawił się ks. Stanisław Sroka, który obszedł się z plebanią nader osobliwie. Mieściła się ona zawsze w rozległym, parterowym budynku z szeroką werandą otwartą na panoramę miasta, z okazałą drewnianą stodołą po prawej i równie efektowną stajnią po lewej, nico poniżej głównego budynku — w cieniu rozłożystych, wspaniałych lip i okolonych sędziwymi modrzewiami. Osłaniały ją od wschodu, od strony Reczpola. Czerwony dach z wypalanych dachówek i te majestatyczne stuletnie — lipy przydawały całości urody i powagi. Były częścią Krzywczy, częścią jej krajobrazu.
Bywam tu rzadko, by nie zacierać wspomnień i nie spospolitować sobie niezwykłej dla mnie charyzmy tego miejsca. Jakież więc było moje zdziwienie gdy wjeżdżając po latach od strony Przemyśla nie zauważyłem plebanii. Ani dachu, ani lip, ani budynków gospodarczych. Stał tam natomiast, na szczerym polu, jakiś jaskrawo biały budynek pod blachą, goły jak świeżo powity obywatel, zupełna obcość i głęboki dysonans w krajobrazie. Z największym trudem rozpoznawałem w tej goliźnie przemalowane i "zmodernizowane" dziedzictwo wujka Soleckiego. Ale uparty, a ponadto ciekawy świata, zaszedłem od strony kuchni, skorzystałem z dzwonka i uzbroiłem się w cierpliwość. Jakoż po dłuższej chwili, uchyliwszy drzwi, zjawiła się w nich ocieniona i sienią postać nowego gospodarza. Przedstawiłem się więc, powiedziałem ktom zacz, jakie związki łączyły mnie i łączą z międzywojennym gospodarzem plebanii i z bezpośrednim poprzednikiem rozmówcy, czyim jestem krewnym, kiedy tu mieszkałem i w ogóle, że interesuję się Krzywczą jako miejscem wspomnień, uśmiechem przeszłości. Nie zrobiło to jednak na gospodarzu spodziewanego wrażenia, poinformował mnie natomiast uprzejmie, że ks. Soleckiego nie znał, ks. Lorenc już tu nie mieszka, poczem ani na chwilę nie uchyliwszy drzwi szerzej niż na 30 -40 centymetrów zamknął mi je przed nosem uważając najwyraźniej rozmowę za skończoną. Bóg z nim. Po tym reformatorze plebanii nie należało się zresztą więcej spodziewać. Liczyłem jednak na jakąś kawę lub herbatę, na rozmowę o dziś i o wczoraj. Może z następcą będę miał kiedyś więcej szczęścia?
Przedwojenna Krzywcza
Ale pióro nagli, już powojenne, jak widać, zdarzenia przybierają formę relacji, a dawna, przedwojenna Krzywcza, Krzywcza państwa Bocheńskich, Krzywcza wujów Soleckiego i Kalimonem pogrąża się w niepamięci, oddala i blednie aż — by zacytować Miłosza - "Aż ta epoka, co go /ją/ znała stanie się już niezrozumiała. I jaka była w tym trucizna największy spec się już nie wyzna". Nie pozostaje mi więc nie innego, by jako świadek, ale równocześnie dziecko prawie, rozdokazywane i ufne w tamtych latach, efemeryczny paniczyk z ruskiej plebanii, a dziś prawdziwy już senior spoglądający coraz częściej na księżą oborę, wygrzebać z pamięci to i owo z gorzką świadomością jak marna jest to próba wobec wartkiego nurtu sprzed pięćdziesięciu, sześćdziesięciu, siedemdziesięciu laty. Wracajmy więc do przedwojennych konkretów. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy zjawiłem się tu po wojnie uderzyła mnie przede wszystkim smutna szczerbatość Rynku. A był on w latach trzydziestych gęsto zabudowany. Dom przy domie, sklep przy sklepie - zwłaszcza w pierzei naprzeciw cerkwi. I w pierzei na osi ulicy. Na samym rogu, blisko kościoła miał swój sklep Marceli Walaszek. Tęgi okrągły nigdy się nie mieścił w swojej koszuli, ani, tym bardziej w ubraniu. Przyjmowany na plebanii jako towarzysz rozmów mojej ciotki tytułował ją wylewnie "pani dobrodziejko", co śmieszyło mnie wtedy niepomiernie, a teraz raczej pozostawia odrobinę melancholii.
Dalej - w stronę ulice - był sklep żelazny, żydowskie sklepy bławatne, konkurencyjny dla Walaszka, bogaty i dobrze zaopatrzony sklep Noworolskich, a po prawej stronie idąc w kierunku ulicy, tuż obok Poczty /przeniesionej potem w pobliże kościoła/ miał swoje siedzibę, po schodkach, rzeźnik i masarz pan Dudziński. Biegałem tam często z monetą 5 albo nawet 10 groszową ofiarowaną przez niezawodną w takich razach babcię, biegałem po kawałek kiełbasy, zawsze bowiem, od najwcześniejszego dzieciństwa, byłem, jestem i zapewne pożegnam ten świat jako zapalony admirator kiełbasy. Wystarczy wyznać, że jednym z najpoważniejszych moich problemów teologicznych związanych z przemyśleniami tamtych lat było pytanie czy ten, który wynalazł kiełbasę na pewno jest w niebie? Niestety, nie uzyskałem na nie, jak dotąd, wiarygodnej odpowiedzi, nie pozostaje mi zatem nic innego jak sprawdzić rzecz osobiście. Ale wracajmy do zabudowy. Już w ulicy mieścił się świeżo zbudowany, tym razem ukraiński i też "Ludowy" dom dla tej społeczności. Albo inwestycja podobnego przeznaczenia. Należał on, jak słyszę do Proswity - tak go w każdym razie nazywano. Dom ten przez lata stał niewykończony / zauważcie Państwo: już ukraińską gdy plebania nadal pozostawała "ruska"/ i rzadko go z tego powodu używano, ale gdy do Krzywczy zjeżdżał wędrowny teatr /miało to miejsce, daję słowo/ - grywano tam właśnie. Trupa mieszkała wówczas na plebanii /"ruskiej" ma się rozumieć/, chociaż zespół był najwyraźniej polski. Mimo obszerności miejsca /6 sporych pokoi, jeśli dobrze pamiętam/ co młodsze adeptki, jak podejrzewam, dzieliły łoże z moim świętej pamięci kuzynem Adasiem Hankiewiczem, czarującym prawnikiem i koneserem życia, który przemieszkując w Krzywczy dłużej niż ja i starszy ode mini co najmniej o dwunastolecie miał w tej materii spore zasługi. Dalej było jeszcze parę domów, zjazd do rzeczki i zarysu drogi wzdłuż niej, potem dom i pracownia matki Mechcia i czterech sióstr, dalej wspomniana już i opisana kuźnia i dom kowala /nazwiska nie pamiętam, lata nie są łaskawe, a naprzeciwko, po prawej stronie ulicy stała plebania ruska, a dziś szkoła od 35 lat pod rządami pana Stanisława Kocyły. Cała prawa pierzeja ulicy, ta po stronie plebanii, była w ogóle gęsto zabudowana i choć miałem tam przyjaciół i dobrych znajomych również - poza domem Gałuszków — nie pamiętam nazwisk, za co przepraszam.
Wyjątkowe osobowości
Pozostają więc już tylko pojedyncze egzemplarze - indywidualności i osobliwości przedwojennej Krzywczy. Należał do nich niewątpliwie wspomniany już radca Sztroner [zdjęcie obok nagrobek Tadeusza Sztronera], emigrant bodaj z Przemyśla, wielki amator preferansa /o ile Dwór faworyzował brydża, o tyle na plebaniach grywało się raczej w preferansa/, zajmujący się na codzień, już na emeryturze, rodzajem intarsji, ściślej jej imitacją. Polegało to nie tyle na łączeniu drewna, ile na malowaniu go w wyraźnych, geometrycznych kompozycjach jaskrawymi, kontrastowymi barwami. W opisie nie wygląda to rewelacyjnie /nie wspomniałem o politurze/, ale w rzeczywistości było wcale, wcale i mogło się nawet komuś podobać. Dalej Pani Tosia z Poczty, prawdziwa w Krzywczy Instytucja, chodząca kronika. Osoba, która wszystkich znała i wszystko wiedziała. A gdyby ktoś chciał w Krzywczy wystawić komuś pomnik to obok nielubianego przeze mnie wuja Soleckiego, któremu taki postument niewątpliwie by się należał - swój głos oddałbym na nią.
Nie dlatego, że była wielka. Dlatego, że była uniwersalna. Wydawało się: wieczna. Ale pisać o Niej? O nie — to się nie zdarzy i to nie dlatego, że się obawiam lub cokolwiek pragnę zataić, ale dla prostej zasady, że ci, którzy wiedzą niewiele nie powinni opowiadać o tych, którzy wiedzieli wszystko.
Co innego opowieść o dwu jej urokliwych siostrzenicach czy bratanicach - Irenie i Maniucie - wieloletnich mieszkankach i ozdobie Krzywczy. Ale o nich najlepiej, i, jak sądzę, najwszechstronniej, mógłby, opowiedzieć mój nie żyjący już kuzyn Adaś. On się jednak pospieszył /odszedł równo 50 lat temu/, a ja za mało wiem, niestety, a nawet panegiryk powinien oznaczać się w miarę realną treścią i sprawdzonym stosunkiem do prawdy.
Z lotu ptaka...
Zamiast więc o jednostkach, po których zachowaliśmy dobrą pamięć, wypada wrócić do całości. Do obrazu z lotu ptaka i przypomnieć przedwojenną Krzywczę .- jako ludne i żywotne miasteczko wspaniale wielokuwlturowe. Miejscowość trzech społeczności i trzech religii pozbawioną śladów szowinizmu czy jakichkolwiek religijnych uprzedzeń. Ale o wyraźnie zarysowanych odrębnościach i właściwościach swoich kultur. Wystarczyło widzieć okoliczną, odświętnie na owe czasy ubraną ciżbę na Rynku i wokół swoich świątyń z taborem furmanek, tu i ówdzie dowartościowanych bryczkami z Woli, Średni, Ruszelczyc, Chyrzyny i Reczpola nie licząc tych z Babic, Kupnej, Nienadowej, Bachowa czy Skopowa i spore grupy zaprzyjaźnionych proboszczów nawet z dalszych miejscowości, którzy pojawiali się tu na doroczne /albo i częstsze/ odpusty obojga wyznań /każdy na swoje, ma się rozumieć /, wystarczyło zauważyć podwyższone obroty sklepów i okolicznościowych straganów ściągających licznie na te uroczystości, bez cienia jakichkolwiek napięć czy nieukontentowań ze strony wyznawców innych obrządków, by zrozumieć głęboko integrujący wpływ tej symbiozy. Jej głęboką w tamtych czasach naturalność i co za tym idzie -rzeczywistość. Były to przede wszystkim przyjaźnie doświadczane święta. Święta koozystujących obok siebie obrządków składające się na znajomą, ufną codzienność. Szersze i dokładniejsze wiadomości o tej symbiozie tradycji, kultur i religii tego czasu znajdziecie Państwo w książce Grzegorza Kubala "Miejscowości gminy: Krzywcza na przestrzeni wieków" pokazującej zasadę tego współistnienia.
Ci ludzie zastali już dookolne różnice. Wzrastali w nich, żyli w ofiarowanych przez los okolicznościach. Nie wywoływały one wówczas żadnych napięć ani niechęci. Ożywiła się wprawdzie w Dwudziestoleciu narodowa świadomość i pewne skłonności emancypacyjne Ukraińców, rosła ich młoda inteligencja, powstawały ukraińskie związki, wspólnoty kulturalne i handlowe, ale wszystko to działo się daleko, głównie we Lwowie i nie przybierało jeszcze szowinistycznych odcieni. Nad Sanem wieś była spokojna, ufna, właśnie wielokulturowa. Pamiętajmy jednak, że w Dwudziestoleciu, po niedawnej klęsce Austro-Węgier i całej austriacko-niemieckiej koalicji, po pewnej kapryśności i niekonsekwencjach Traktatu Wersalskiego, proces budzenia się narodowych świadomości i aspiracji do praw dla własnej odrębności czy bodaj podmiotowości, obejmował już wówczas całą, wolną jeszcze od bolszewickiej hegemonii część Europy Środkowej. Mieszkające tam narody, grupy etniczne i mniejszości narodowe, coraz bardziej świadome siebie i swoich odrębności, aspirowały do niezależnych, narodowych państw lub bodaj autonomii.
Proces ten najwyraźniej widoczny bodaj w niepodległej Litwie. Na ziemiach objętych granicami II Rzeczpospolitej kiełkował jednak względnie powoli - nie bez katalizującego wpływu nie zawsze najmądrzejszej polityki władz polskich w tym zakresie. Ale i tak bardziej było się tu - bardziej przez lata - Łemkiem lub Hucułem, niż patriotą przyszłej Ukrainy walczącym o jej tożsamość i niepodległość.
Przez długie międzywojenne lata /bo dopiero teraz czas biegnie jak szalony/, a podejrzewam, że również wcześniej, za czasów Najjaśniej Pana, Krzywcza była miasteczkiem pogranicza. Wspomniana wielokulturowość i wzajemna życzliwa współobecność narodowa i religijna odrębność nie pojawiły się tu jako realizacja jakiegokolwiek hasła lub programu. Były zawsze najbardziej oczywistą, zgrzebną rzeczywistością. Treścią dnia powszedniego. Sensem i porządkiem życia.
To dopiero II wojna i diable w tej sprawie knowania Niemców rozpaliły na tych ziemiach i daleko w głąb Podola, Wołynia, okolic Lwowa i Tarnopola żagiew pożarów i mordów. Nie obroniła się przed nimi ani Krzywcza, ani Chyrzyna, Wola czy Skopów. Nie tylko nas mordowano. My też nie pozostawaliśmy dłużni, "Jedna akcją wywoływała drugą z zemsty, a ginęli winni i niewinni" - jak arcysłusznie przypomina jedna z osób relacjonujących po latach wspomnienia świadków. "Ale życie toczy się dalej, czas goi rany. Ludzi starszych ubywa, ubywa więc tych, co tylko pamiętają i ubywa sprawców wydarzeń. Okoliczność, że ekscesów takich w samej Krzywczy było jakby nieco miej niż dookoła niej jest w tej sprawie żadną pociechą — wina, niestety leży po obu stronach. Przypomina się Puszkin: "Tak, bracie, biłeś się więc wiesz,/ że z wojną trudu jest niemało. / My niby nie, a u nas też/ różne się rzeczy wyprawiało". Ale wygląda na to, że w najbliższej okolicy zaczęli, wstyd przyznać, jednak Polacy. Wynika to przynajmniej z chronologii rzetelnego (Jak się zdaje) opisu zdarzeń w wspomnianej już książce Grzegorza Kubala,
Dobrze przynajmniej, że w nurcie tych nieszczęść, o których, najchętniej w ogóle by się nie pamiętało i nie pisało o nich, wspaniałą postawą wyróżnił się następca wujka Soleckiego ks. Stanisław Lorenc. Oto w czasie polskiego napadu na krzywieckich Ukraińców część z nich skryła się na polskiej plebanii, w piwnicy, a gdy napastnicy wtargnęli na plebanię i zażądali wydania uciekinierów ówczesny jej gospodarz, ks. Stanisław Lorenc - po prostu odmówił. Powiedział naprzód jego muszą zastrzelić, co się, chwała Bogu, nie stało. Napastnicy odeszli, a ksiądz okrył się niezaprzeczalną, do dziś przez nikogo nie przypominaną chwałą. Bronił też, niestety nieskutecznie, uprowadzanego przez UPA chłopca. Szedł za oprawcami, uchodzącymi na Chyrzynę i za ich ofiarą, aż po San. Tu napastnicy zapewnili go, że chłopca wypuszczą po jakiejś rozmowie czy konfrontacji, co się jednak nie spełniło i nikt go już więcej nie widział wśród żywych. Ale ksiądz szedł, szedł uparcie, prosił, nalegał, molestował, śmierć i życie, heroizm i zbrodnia przeplatały się ze sobą przejmująco. I nie on mi o tym opowiadał. Usłyszałem tę relację przypadkowo, po pół wieku bez mała, z ust ludzi, którzy tam byli i dali świadectwo. Może i Jemu, księdzu Lorencowi, pomnik się w Krzywczy należy?
Może to właśnie On jest /czy powinien być/ symbolem pojednania. Może był jedynym sprawiedliwym, który ocalił tradycję przedwojennej Krzywczy - wieloreligijnej, wielokulturowej; prawdziwie tolerancyjnej? Może to on był - jest nadal - Arką przymierza między dawnymi a nowymi laty, spadkobiercą i kontynuatorem księdza Soleckiego i księdza Kalimona, wszystkiego, co było tu kiedyś dobre, życzliwe, przyjazne światu?
Zatrzymaj się na chwilę i wspomnij
- Szczegóły
26 kwietnia 2018 r. z inicjatywy p. dyrektor Zespołu Szkół w Krzywczy Elżbiety Urban zostały posadzone Dęby Pamięci dla Aspirantów Policji Państwowej Adama Köllera i Andrzeja Polnika, którzy byli związani z Krzywczą, a zginęli w Tawerze od strzału w tył głowy.
Uroczystość miała podniosły i patriotyczny charakter. Rozpoczęły się Mszą Świętą w kościele parafialnym w Krzywczy w intencji ofiar Zbrodni Katyńskiej oraz za zamordowanych policjantów związanych z Krzywczą, której przewodniczył i wygłosił homilię ks. por. Krzysztof Ziobro, kapelan Garnizonu Przemyśl i Garnizonu Jarosław oraz administrator parafii garnizonowej w Przemyślu. Mszę św. koncelebrowali także: ks. prałat Janusz Mączka, kapelan policji powiatu przemyskiego, ks. Janusz Wilusz, proboszcz, ks. dr Jan Rogula, wikariusz. Obecny był ks. płk Jerzy Mokrauz, kapelan ordynariatu prawosławnego. Po mszy świętej apel poległych, salwa honorowa i złożenie kwiatów przed pomnikiem Obrońców Krzywczy. Następnie ceremonia posadzenia dębów przed ZS w Krzywczy z udziałem rodziny A. Köllera. W tym czasie niewiele informacji było o Andrzeju Polniku poza tym, że urodził się i mieszkał w Krzywczy i zginął w Twerze. Dlatego Dąb Pamięci w imieniu rodziny posadzili przedstawiciele służb mundurowych. Następnie odbyła się uroczysta akademia, której dopełnieniem były wspomnienia o dziadku Adamie Köllerze wygłoszone przez Marię Barszczewską. Ponadto uczestnicy uroczystości sadzenia Dębów Pamięci mieli okazję zobaczyć wystawę Instytutu Pamięci Narodowej w Rzeszowie pt. Okupacja sowiecka na prawym brzegu Sanu 1939-1941. W uroczystości brały udział wicestarosta przemyski Pan Marek Kudła, Komendant Miejskiej Policji w Przemyślu – Pan nadkomisarz Piotr Mazur oraz wójt gminy Krzywcza – Pan Wacław Pawłowski oraz zaproszeni goście i miejscowa ludność.
Tyle można było zrobić, ale gdzieś w podświadomości miałem nadzieję, że kiedyś poznamy losy aspiranta Andrzeja Polnika.
I to się dzieje na naszych oczach. Oto Pan Tadeusz Bartoszek przy okazji badań genealogicznych opisał i przesłał wraz ze zdjęciami losy rodziny Polników, za co składam mu serdeczne podziękowanie.
Dęby Pamięci w Krzywczy - ks. por. Krzysztof Ziobro - homilia
Dęby Pamięci w Krzywczy - rozmowa z Marią Barszczewską, wnuczką Adama Köllera
Piotr Haszczyn [marzec 2021]
Andrzej i Julia Polnik
Andrzej Polnik [Na zdjęciu po prawej, prawdopodobnie w latach 1918-1920 – domalowany na kołnierzyku numer, po roku 1920 wydano przepis umundurowania, numer służbowy musiał być wyszywany] i Julia Rakoczy [Na zdjęciu po lewej], urodzeni byli w Krzywczy. Andrzej 27 października 1888 r. Julia 28 czerwca 1895 roku. Zawarli związek małżeński 28 kwietnia 1918 r. Również w Krzywczy rodzi im się syn Jan 28 marca 1919, a następnie córka Zofia 5 sierpnia 1921 roku.
Andrzej Polnik wstępuje do Policji i rodzina zamieszkała w Kołomyi. Ze wspomnień Zofii i Juli wynika, że wiodą szczęśliwe i dostanie życie. Stać ich nawet na wysłanie córki na wakacje.
Po wkroczeniu armii radzieckiej do Polski w 1939 r. realizowany jest przez Stalina plan zniszczenia polskiej inteligencji i armii. Andrzej Polnik jako policjant zostaje aresztowany przez NKWD i jak wielu policjantów z województwa stanisławowskiego zamordowany (Prawdopodobnie w Miednoje ok. maja 1940r., w 2018 r. ustalono, że zginął w kwietniu 1940 r. w Twerze).
Losy Julii i Zofii Polnik
Żona i córka, Julia i Zofia [na zdjęciu obok z mężem Tomaszem], zostają w nocy wywiezione na Syberię. Julia mając wiele w sobie sprytu i odwagi sprowadza maszynę do szycia i szyje innym zesłanym ubrania, zdobywa pożywienie. Pod koniec 1941r. kiedy tworzy się polska armia pod dowództwem gen. Andersa Julia i Zofia dołączają do formowanej arami. Przez Uzbekistan przedostają się do Iranu. Tam matka z córką zostają rozdzielone ponieważ Julia choruje na malarię. Zofia płynie statkiem do Wielkiej Brytanii, który został storpedowany przez niemieckiego u-boota, po trzech dniach dryfowania w szalupie ratunkowej zostaje uratowana. W Anglii pracuje jako sekretarz w armii. Poznaje polskiego oficera Tomasza Srokowskiego, za którego wychodzi za mąż.
Mąż Zofii Polnik po kampanii wrześniowej przedostaje się do Francji, gdzie formowana jest polska armia. Po klęsce Francji polskie oddziały wycofują się do Szwajcarii, tam składają broń i zostają internowani. Tomasz Srokowski przedostaje się do Anglii i poznaje Zofię Polnik. W 1948 roku rodzi się syn Zofii i Tomasza Srokowskich Andrzej. Zofia umiera w 2008r. Zostawiając po sobie syna, dwie wnuczki i prawnuki. Obecnie rodzina mieszka w USA.
Julia Polnik przez Liban również dociera do Anglii. W 1952 rodzina Srokowskich: Tomasz, Zofia i Andrzej emigrują do USA, a 1953 dołącza do nich Julia, która ponownie wychodzi za mąż za Tomasza Warenkiewicza, umiera 1980 r. przeżywszy 85 lat.
Syn Jan Polnik
Syn Jan Polnik [Na zdjęciu obok], wstępuje do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie i kończy ją jako podporucznik 1939 roku (XIII promocja). Po napaści Niemiec i Związku Radzieckiego na Polską Jan Polnik przedostaje się do Wielkiej Brytanii i służy w RAF. W lipcu 1942 roku zawiera związek małżeński z brytyjską pielęgniarka i kierowcą karetki pogotowia z Worwickshire Constancje Harrison. W 1943 rodzi im się syn Michael. Jan Polnik pełni służbę w polskiej eskadrze „C” 138 dywizjonu do zadań specjalnych w Tempsford.
Nocą z 11 na 12 maja 1943 r. samolot Halifax nr. DT 627 z polską załogą wystartował do lotu z zadaniem zrzutu zaopatrzenia dla holenderskiego ruchu oporu. Samolot zestrzelony wpadł do morza przy brzegach Holandii. Zginęła cała załoga. Ciała obu pilotów - pierwszego, por. Jana Polnika [Zdjęcie obok nagrobek śp. Jana], oraz drugiego, st. sierż. Wojny - spoczęły w West-Terschelling (wyspa w Holandii). Nawigator por. Jerzy Polkowski, bombardier kpr. Jerzy Kurzak oraz mechanik pokładowy plut. Edward Piątkowski zaginęli w morzu, zaś strzelec sierż. Piotr Bednarski oraz radiotelegrafista sierż. Karol Germasiński spoczęli na innych cmentarzach w Holandii. Żona Jana Polnika już nigdy nie wyszła za mąż. Zmarła w wieku 90 lat. Jej prochy zostały przeniesione do grobu jej męża w Terschelling w Holandii. Syn Jana Polnika Michael założył rodzinę ma dwóch synów, którzy prawdopodobnie mieszkają w Wielkiej Brytanii.
Porucznik Jan Polnik - drugi od lewej
Przed Halifaxem
Wspomnienie prawnuczki
Chciałbym wiernie zacytować wspomnienia zapamiętane przez prawnuczkę Julii Sally Aquilino mieszkającą w USA.
Potem polska uchodźczyni w Anglii i Szkocji - zdeterminowana, by odnaleźć się w świecie po stracie ojca (zamordowanego przez Sowietów) i starszego brata (zabitego na służbie, lecącego dla RAF). Znalazła miłość i wyszła za mąż - urodziła syna. Była bardzo dumna ze swojej służby jako sekretarz w armii. W Szkocji była woźną w kinie. Mam gdzieś artykuł w gazecie.
Potem amerykańska imigrantka – w 1950 odważyła się wyjechać do Ameryki, aby rozpocząć nowe życie z mężem, synem i matką. Moja prababcia pracowała w nocy przy sprzątaniu biurowców. W ciągu dnia opiekowała się moim tatą, żeby moja babcia Zofia mogła zarabiać na pracy biurowej w firmie ubezpieczeniowej. Mieszkali w Nowym Jorku w dolnym wschodnim rejonie polskiej dzielnicy. Moja prababcia nigdy nie uczyła się angielskiego. Ich pierwsze mieszkanie było kawalerką z wanną pośrodku kuchni. Kiedy nadeszła pora jedzenia, kładli drewnianą deskę na wannie, aby zrobić „stół”. Nie było to łatwe, ale ciężko pracowali i udało im się. Te dwie kobiety były oddane mojemu tacie i dbały o dobre życie, które znali kiedyś przed wojną.
Wielkie podziękowania dla Sally Aquilino, która przesłała zdjęcia i podzieliła się losami swojej rodziny.
Julia Polnik z domu Rakoczy córka Zacharego i Barbary Sobol była kuzynką mojej babci Marii Fedyk z domu Bukowskiej, córka Jakuba Bukowskiego i Rozalii Sobol. Nasi przodkowie i ich bliscy proszą tylko o krótkie wspomnienie.
Zatrzymaj się na chwilę i wspomnij tych, o których nikt już nie pamięta.
Ps. Otrzymałem pozwolenie na przesłanie zdjęć i opisanie tej historii.
Tadeusz Bartoszek
INFORMACJA O OCHRONIE DANYCH OSOBOWYCH
- Szczegóły
Polityka Prywatności
Niniejsza Polityka Prywatności ma zastosowanie do wszystkich przypadków przetwarzania danych osobowych i jest ważna od 25 maja 2018. W przyszłości Krzywcza.eu - Trzy Kultury zastrzega sobie prawo do modyfikacji swojej Polityki Prywatności.
Administratorem danych osobowych jest Piotr Haszczyn & Rafał Włodek
Użytkownikiem jest osoba korzystająca ze strony internetowej krzywcza.eu
Administrator danych ponosi odpowiedzialność za dane osobowe wprowadzone przez Użytkownika w formularzu kontaktowym, formularzu rejestracji oraz formularzu subskrypcji Newslettera i chroni je w sposób zgodny z wymogami RODO.
Administrator danych nie prowadzi profilowania danych Użytkownika.
Jaka jest Podstawa Prawna przetwarzania danych?
Państwa dane osobowe będą przetwarzane na podstawie ogólnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych z dnia 27 kwietnia 2016 r. (Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679)
Jak długo przetwarzamy Państwa dane?
Dane osobowe Użytkowników będą przechowywane przez okres 6 lat, z wyjątkiem usługi Newslettera, która świadczona jest bezterminowo – do momentu rezygnacji.
Jakie prawa przysługują Użytkownikowi?
Użytkownik strony internetowej może w dowolnym czasie zażądać:
przeniesienia danych (prawo do przekazania danych osobowych innemu administratorowi)
wglądu do danych
zmiany danych lub ich usunięcia z bazy (prawo do zapomnienia)
zawieszenia przetwarzania danych.
Mają Państwo prawo wniesienia skargi do odpowiedniego organu nadzorczego.
Prośbę o usunięcie, wgląd, zawieszenie przetwarzania lub zmianę danych osobowych należy wysłać na adres e-mail:
Jakie dane przetwarzamy?
1. Dane pobierane automatycznie - Pliki cookies
Na naszej stronie internetowej wykorzystujemy technologię plików cookies - "ciasteczek". Cookies są to niewielkie pliki tekstowe wysyłane przez serwer do urządzenia końcowego użytkownika (komputera, smartfona, tabletu). Zawartość pliku cookies pozwala witrynie na odczytanie informacji pozwalających na optymalizację działania strony internetowej poprzez:
zapamiętanie danych wprowadzanych do formularzy kontaktowych, formularza rejestracji, formularza subskrypcji newslettera
umożliwienie prawidłowego działania mechanizmów takich jak wtyczki portali społecznościowych
zapamiętanie preferencji użytkownika dotyczących nawigacji po stronie internetowej i preferencji wyświetlania dostępnych dla Państwa treści.
umożliwienie narzędziom analitycznym i statystycznym zbieranie niezbędnych danych. (Na naszej stronie korzystamy z narzędzia Google Analytisc, które w sposób automatyczny gromadzi anonimowe informacje oraz monitoruje tendencje występujące w w witrynie bez identyfikacji indywidualnych użytkowników.)
utrzymanie lub przywrócenie sesji użytkownika dokonanie płatności internetowej.
Pliki cookies nie przechowują danych pozwalających na jednoznaczną identyfikacje użytkownika. Są całkowicie neutralne dla Państwa urządzenia końcowego. W każdej chwili mogą Państwo wyłączyć cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej, nie uniemożliwi to Państwu przeglądania strony, jednak może mieć wpływ na funkcjonowanie strony.
Nasza strona internetowa nie zbiera automatycznie jakichkolwiek informacji, poza tymi zawartymi w plikach cookies.
2. Dane z formularzy kontaktowych
Aby usprawnić komunikację z Państwem Administrator danych osobowych umieścił na stronie internetowej formularz kontaktowy. Jego wypełnienie jest dobrowolne i powoduje uzyskanie przez administratora takich danych jak: imię, nazwisko, adres e-mail. Zebranie tych danych jest niezbędne do udzielenia odpowiedzi na zadawane przez użytkownika pytania.
3. Dane formularza subskrypcji Newslettera
Zapisanie do Newslettera wymaga akceptacji niniejszej Polityki Prywatności. Wysyłając swój adres e-mail wyrażają Państwo zgodę na otrzymywanie pocztą elektroniczną wiadomości o charakterze marketingowym. Na potrzeby świadczenia usługi Newslettera Państwa dane udostępniane są firmie FreshMail Sp. z o.o. (Al. 29 Listopada 155c 31-406 Kraków), która dostarcza narzędzie umożliwiające tworzenie i wysyłanie Newslettera. Rezygnacja z usługi Newslettera jest możliwa w dowolnym momencie poprzez wysłanie prośby poprzez kliknięcie linku żądania rezygnacji znajdującego się w każdym wysłanym przez nas Newsletterze.
Poszczególne Newslettery stanowią utwory w rozumieniu ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Usługa Newsletter świadczona jest przez czas nieokreślony.
4. Dane podawane przy rejestracji/realizacji zamówienia
Pobieramy od Państwa dane osobowe niezbędne dla realizacji zamówienia. Dane te mogą być udostępniane podmiotom trzecim niezbędnym dla wykonania świadczonej usługi – firmom kurierskim, operatorom systemów płatności. Podanie danych jest dobrowolne ale odmowa może skutkować niemożnością realizacji zamówienia/usługi. Szczegółowy Regulamin sklepu internetowego znajdą Państwo pod adresem http://krzywcza.eu
W przypadkach określonych przepisami prawa Administrator danych osobowych jest zobowiązanych do przekazania danych Użytkownika odpowiednim instytucjom państwowym.
Wszystkich Użytkowników, którzy mają jakiekolwiek pytania dotyczące stosowanej przez Administratora danych osobowych Polityki prywatności, prosimy o wysłanie ich pod adres: