Uncategorised
Krzywieckie pocztówki
- Szczegóły
Pierwsze kartki pocztowe zaczęły funkcjonować w obiegu w połowie XIX w. Ale bardziej intensywny jej rozwój w Polsce to początek XX w. Wiele miejscowości ma swoje pocztówki z tego okresu i są one dziś poszukiwane przez kolekcjonerów. Ma też Krzywcza swoje widokówki. Jak na razie z okresu sprzed II wojny światowej znalazłem 3. Nie wiadomo czy jest ich więcej być może gdzieś kiedyś odnajdzie się następna kartka pocztowa przedstawiająca widok Krzywczy sprzed lat.
Moim staraniem zostały wydrukowane, reprinty trzech pocztówek z lata 1914-15 przedstawiające krzywieckie świątynie. Wydana została również pocztówka okolicznościowa z tytułu wykonania muralu Trzy Kultury. Historia ich wydania nie do końca jest znana, ale jest kilka informacji, które można z nich wyczytać.
Pocztówka pierzei wschodniej Krzywczy. Została wydana nakładem E. Kreplla w Krzywczy, trudno powiedzieć kim był wydawca, najprawdopodobniej bogatym krzywieckim Żydem, który wpadł na pomysł wydania tej kartki i zapewne ją sfinansował, być może później sprzedawał. Zdjęcie do niej wykonał F. Imber z Jarosławia. Pocztówka przedstawia nieistniejące dziś zabudowania wschodniej [tak dokładnie to północno-wschodniej], pierzei rynku. Po prawej stronie znajduje się synagoga, w lewym rogu widać dworska oranżerię jeszcze sprzed przebudowy, na tle zabudowań i studni z żurawiem stoi grupka Żydów. Kartka została wydana w 1914 r. Reprinty zostały wykonane w wersji oryginalnej czyli czarno-białej i wersji koloryzowanej współcześnie.
Druga pocztówka przedstawia Krzywiecką Cerkiew lśniąca jeszcze nowością tu też możemy w lewym rogu dostrzec kilka osób zapewne miejscowych Rusinów. Wydana również nakładem E. Kreplla w Krzywczy. Zdjęcie do niej wykonał F. Luber z Jarosławia. Z informacji z internetu wynika, że została wydana również w roku 1914.
Trzecia pocztówka przedstawia Kościół Parafialny w Krzywczy. I tu ciekawostka. Ks. Władysław Solecki widząc szybkość i rozmach z jakim wybudowali cerkwie wyznawcy tego obrządku, u progu swojej posługi w Krzywczy zapragnął nowy kościół. Zaczął na ten cel zbierać pieniądze. Jako cegiełkę na jego budowę wydano pocztówkę, którą sprzedawano, by zasilić fundusz budowy nowego kościoła.
Fundusz ten 26 IV 1916 r. miał na ów cel obligacje pożyczki wojennej austriackiej na sumę 10 275 koron. Obligacje te zamieniono na długoterminową książeczkę oszczędnościową. Prawdopodobnie w okresie I wojny światowej cała ta suma przepadła i nowego kościoła nie wybudowano. Ale pozostała pocztówka, która przedstawia kościół sprzed wymiany dachu w 1925 r. kiedy to wybudowano większą, bardzie strzelista sygnaturkę. Po stronie lewej znajduje się prawie nowiutka dzwonnica, rozbudowana w roku 1908. Z informacji z internetu wynika, że została ona wydana w 1915 r.
Wydana została również pocztówka przedstawiająca mural Trzy Kultury, który został namalowany w dniach 16-29 lipca 2022 r. na budynku obecnej apteki, a przed wojną należącym do rabina Dawida Uhriego. Jest to kartka upamiętniając to wydarzenie.
Wykonali go bezpłatnie artyści z grypy TE7EM: Hanna Michalska-Baran (Warszawa), Zbigniew Knapczyk (Kraków), Bożena i Wiesław Skibińscy (Przemyśl) oraz Jerzy Cepiński i Mariusz Kościuk z Przemyśla za co im serdecznie dziękuję.
Podziękowania również dla właścicieli budynku państwa Barbary i Stanisława Hyżych za możliwość wykonania muralu na ich budynku i panu Maciejowi Barszczewskiem za ufundowanie farb.
Wydanie reprintów przedwojennych kartek Krzywczy niech będzie przypomnieniem wyglądu świątyń i dobrych stosunków wyznaniowych w miejscowości.
Za pomoc w realizacji tego przedsięwzięcia bardzo serdecznie dziękuję Zbigniewowi Knapczykowi z Krakowa.
Kartki można nabyć pojedynczo lub w komplecie w sprzedaży stacjonarnej w Galerii Krzywcza 97 [Etno Izba, budynek Świetlicy w Krzywczy]. Można zamawiać również internetowo na adres
Piotr Haszczyn [październik 2022]
Zapraszamy na blog - http://krzywcza.blogspot.com/
Huczek
- Szczegóły
Babice położone są na spadającym ku Sanowi zboczu i od zarania dziejów miały problemy z zaopatrzeniem w wodę. Zapewne wykorzystywano do tego celu zarówno San, jaki i kilka okolicznych potoków. Ale do centrum miejscowości trzeba było wodę donosić lub dowieść.
Potrzeba jest matka wynalazków, dlatego Babiczanie ponad 500 lat temu ujarzmili źródła wypływające nad miejscowości, zrobili studnie i drewnianymi rurami [na zdjęciu obok] woda pod własnym ciśnieniem wypływała na rynku. Wykonali studzienkę czerpalną [duży drewniany kran], ze stałym wypływem wody. Kran ten miejscowi nazywali huczek, zapewne od wydawanego odgłosu – ciągłego huczenia wody. Z huczka woda wypływała cały czas. Poniżej studni, w dzisiejszym wybetonowanym prostokątnym miejscu, w dawnym rynku, a obecnym parku, istniał mały stawik, do którego skąpym strumyczkiem docierała woda tworząc rozlewisko. Jej nadmiar wypływała dalej. Korzystały z niej zwierzęta domowe: krowy, konie, drób, a w razie potrzeby strażacy wykorzystywali do gaszenia pożarów. Przy studni było drewniane koryto, z którego zwierzęta mogły pić czystą zimna źródlaną wodę. Również ludzie w tym miejscu pobierali wodę do użytku domowego, nosząc je w szajdach lub nabierając do beczek wozili konno do domów. W okresie zimowym wożono wodę na sankach i saniach. Podczas mrozów woda zamarzała tworząc pod studnią potężny wzgórek lodu, który rozbijano siekierami.
Wodociąg był zbudowany całkowicie z drewniany rur o średnicy ok. 30 cm. We wnętrzu jodłowej belki specjalnym wiertłem wiercono otwór o średnicy ok. 10 cm. Długość jednej belki to około 5 m. Otwór wykonywano z dwóch stron wiertłem o długości ok.2,5 m. Była to żmudna praca wykonywana przez dwóch silnych mężczyzn. Po kilkukrotnym obrocie wiertła wyjmowano go i pozbywano się wiór. Po wykonaniu rury poszczególne belki były łączone i układane na zboczu góry od studni w kierunku miasteczka. Gdy któraś rura zmurszała lub przeciekała wymieniano ja na nową. Na drodze, i w kilku innych miejscach, rura była częściowo zakopana w ziemi, ale w rozmiękłej nawierzchni drewniane koła wozów, częściej uszkadzały rury.
Wiertło było przechowywane w karczmie lub u sołtysa i strzeżono go, jak najcenniejszy klejnot.
Taki stan wodociągu istniał do połowy XX w. Rury często przegniwały, przepuszczały wody zaskórne, podczas silnych mrozów woda zamarzała i wtedy mieszkańcy Babic byli narażeni na korzystanie z wody rzecznej z Sanu lub studni istniejącej do dziś koło p. Urbana. Poniżej zdjęcie "babickiego huczka".
Tak wspomina Babickiego Huczka Jan Pindaczek: "Pamiętam, będąc małym chłopcem, chodziliśmy do Babic do kościoła, czy autobusu. Gdy popadał deszcz, czy w wiosenne i jesienne słoty po błotnistej drodze do Babic chodziło się w butach gumowych lub boso i przy huczku na rynku myło się nogi lub buty i zakładało się "odświętne" buty. Zawsze zaglądaliśmy do tego zbiornika, w którym na środku był wodotrysk i pływały rybki. Tak się składa, że wspomniano tu Pana Petryszaka, którego znałem osobiście. W latach 70 -tych był kierownikiem w Rejonie Budynków PKP na ul. Mariackiej w Przemyślu, a ja również tam pracowałem pod jego kierownictwem. Tak, później prowadził z synem sklep z częściami do Fiata 126 na Jagiellońskiej. Wspominam go bardzo mile, był bardzo wyrozumiały gość"
W roku 1953 na skutek przegnicia niektórych rur woda nie dopływała do rynku. Wtedy mieszkańcy postanowili rozwiązać problem braku wody i postanowili wykonać wodociąg grawitacyjny, ze zbiornikiem żelbetonowym, rurami żeliwnymi, studzienkami ulicznymi i hydrantem przeciwpożarowym.
Do wybranego Komitetu Budowy Wodociągu w Babicach weszli ludzie energiczni, pełni zapału, którzy dołożyli wszystkich siły, by wodociąg wykonać w 1954 r. Członkowie komitetu to: Władysław Karpiński, Tomasz Początek i Jan Burchała byli właściwie twórcami obecnego wodociągu w Babicach. Poniżej na zdjęciu budowniczowie Nowego Wodociągu.
Bez wkładu pracy tych ludzi, pełnych poświecenia mieszkańcy Babic w niedługim czasie mogli już korzystać z wody o odpowiedniej jakości, ilości, pod odpowiednim ciśnieniem, która była doprowadzana do poszczególnych gospodarstw. Trzeba dodać, że inwestycja była również możliwa dzięki poświęceniu wszystkich mieszkańców, którzy przepracowali społecznie wiele dni przy jego budowie.
Komitet zamówił kompletna dokumentację techniczną na wykonanie wodociągu, który wykonał inż. Roman Gibalewicz z Przemyśla, zawarli umowę z przedsiębiorcą wodociągowym Edwardem Paluchem z Przemyśla na wykonanie rurociągu i uzbrojenie sieci ulicznej, zaangażowali inspektora nadzoru robót specjalnych instalacji wodociągowych inż. Mieczysława Petryszaka z Przemyśla, zakupili materiał, sami wykonali wykopy częściowo pracami zleconymi, częściowo w czynie społecznym [szarwarkami], wykonali zbiornik zbrojony na wodę i wiele prac pomocniczych.
Pana Petryszaka poznałem w 2004 r., kiedy przygotowałem w Szkole Podstawowej wystawę pt. 50 lat babickiego wodociągu. Pomagał synowi w prowadzeniu sklepu Fiacik w Przemyślu, jako sprzedawca. Wtedy już po osiemdziesiątce niewiele pamiętał z budowy wodociągu i ze względu na stan zdrowia na otwarcie wystawy nie przyjechał.
W roku 1954 została wykonana pierwsza faza budowy wodociągu, a to: doprowadzenie wody ze źródeł do zbiornika, wykonanie samego zbiornika, filtra i rurociągu dopływowego oraz wykonanie rurociągu dopływowego od zbiornika do centrum miejscowości, zamontowanie 2 hydrantów przeciwpożarowych i dwóch studzienek czerpalnych. Obok na zdjęciu praca przy wykopach pod nowe rury.
W dalszych latach nastąpiło uruchomienie drugiego zbiornika oraz rozprowadzanie połączeń wodociągowych do poszczególnych domów i budynków. Rozpoczęto również wykonanie instalacji kanalizacyjnej, która odprowadzała wodę zużyta i deszczowa poza obręb miejscowości.
Jak już wspomniano pierwsze wzmianki o babickim wodociągu pochodzą z początku XVI w. W początkach XVIII w. właściciel Babic Jan Tomasz Tarnawski jednoznacznie zaznaczył w przywileju dla miasta, że browar i słodowani przechodzi na Pana. Z tego powodu mieszczanie zobowiązani byli rury, które należą do browaru naprawiać. Sam wodociąg przez dziesiątki lat był utrzymywany i naprawiany przez mieszkańców Babic. D tego celu została powołana Spółka Wodna „Złoty wieniec”. Do dziś nie brakuje oddanych społeczników, którzy naprawiają i rozbudowują babicki wodociąg, dzięki czemu mieszkańcy miejscowości mają dostęp, za symboliczną opłatą, do wody.
Na koniec trzeba dodać, że ponad 500 letnia historia Wodociąg to ewenement na skalę ogólnopolską. Tylko szkoda, że w rynku nie usłyszymy odgłosy babickiego huczka.
Piotr Haszczyn [wrzesień 2022]
Zapraszamy na blog - http://krzywcza.blogspot.com/
Podcasty
- Szczegóły
W tym linku będą publikowane historie w formie nagrań dźwiękowych dotyczących Krzywczy i gminy Krzywcza.
Piotr Haszczyn - Związki Jana Zachariasiewicza z Krzywczą. Referat wygłoszony 9 IX 2023 r. w Radymnie na sesji naukowej z okazji 200 rocznicy urodzin Jana Zachariasiewicza. KLIKNIJ
Piotr Haszczyn - Biografia Jana Chryzostoma Zachariasiewicza. Uroczystości na Cmentarzu w Krzywczy z okazji 200 Rocznicy Urodzin Jana Zachariasiewicza 8 IX 2023. KLIKNIJ
Piotr Haszczyn - Udział mieszkańców Gminy Krzywcza na frontach I wojny Światowej. Zapis dźwiękowy referatu uroczystości związanych ze Świętem Odzyskania Niepodległości zorganizowanych przez Mass MediaSan w Domu Ludowym w Krzywczy w 2021 r. KLIKNIJ
Referat p. dr Marty Trojanowskiej pt. Śniatyńska Madonna Ormiańska w kościele parafialnym pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Krzywczy. KLIKNIJ
7 stycznia 2022 r. w krzywieckiej Etno-Izbie odbyła się promocja książki pt. Generał dywizji Bronisław Prugar- Ketling Huberta Seńczyszyna. Zapis dźwiękowy ze spotkania z autorem. KLIKNIJ
Mural Trzy Kultury
- Szczegóły
W ostatnich czasach przekaz historyczny ewaluuje w kierunku wizualizacji. Aby dotrzeć do młodego pokolenia z przekazem historycznym, zainteresować dziejami przodków i ziemi na której żyją powstają podcasty, komiksy oraz coraz częściej murale.
Podążając za tym trendem kilka lat temu powstało w mojej głowie marzenie, aby również w Krzywczy powstał mural, który by nawiązywał do tematyki portalu internetowego Krzywcza Trzy Kultury. Tak się złożyło, że udało się odnaleźć zdjęcia przedwojennych przywódców religijnych pracujących w Krzywczy. Nie było to łatwe, szukałem przez prawie dwadzieścia lat i można powiedzieć, że się udało, bo wcale nie musiało. Zdjęcie rabina Dawida Uhriego jakimś cudem zachowało się w Izraelu, a Iwana Kalimona w Krakowie – to też niezwykłe bo początkowo nie było żadnych zdjęć, ale kropla drąży skałę. Podobiznę ks. Soleckiego miałem od dawna.
Te trzy osoby łączy kilka zdarzeń historycznych. Pierwszy, prawie w tym samym okresie rozpoczęli swoją posługę w Krzywczy – od 1910 r. Po drugie ks. Solecki i Kalimon byli prawie szwagrami, co nikogo to nie dziwiło, gdyż Kalimon był księdzem greckokatolickim. Po trzecie świątynie dwóch Religi, trzech obrządków znajdowały się w rynku oddalone o ok. 100 m od siebie, po czwarte najważniejsze - szanowali swoje odrębności i funkcjonowali w zgodzie: razem witali biskupów i innych dostojników umieli wznieść się nad podziały. Osobny temat to współpraca religijna między wspólnotami katolickim i greckokatolickim: udział wspólnie w procesjach czy Bożego ciała, czy święta Jordanu, a nawet wspólny udział w Misjach świętych. Wspólnota Żydowska w kwestiach religijnych świadomie się izolowała.
Te trzy osoby zostały wybrane przeze mnie na motyw przewodni muralu, jako esencji kulturowej i społecznej Krzywczy nie tylko przedwojennej, ale od zarania dziejów, gdzie przez ponad 300 lat żyli obok siebie Polacy Rusini i Żydzi i tworzyli jej historię – wspólną historię.
Marzenia, marzeniami, ale jak to wykonać. Przez kilka lat pytałem o możliwość wykonania muralu i o cenę różnych artystów– te były wysokie. Decydująca o rozpoczęciu projektu była moja znajomość z rodziną Bożeny i Wiesława Skibińskich z Przemyśla. Z nimi współpracowałem w różnych projektach w ramach Społecznego Komitetu im. Mojżesza Schorra, które udało się zrealizować w Przemyśl. Nawiązując do lat 60 tych, gdy do Krzywczy przejeżdżali malarze znajomi Oligi Ardan, krewnej miejscowej poczmistrzyni Antoniny Baran na wypoczynek i plenery, przez ostanie trzy lata zapraszałem do swojego domu artystów z Przemyśla i Krakowa na krótki wypoczynek to zdecydowało, że następny wypoczynek był połączony z "akcją artystyczną".
Projekt „Krzywiecki mural Mural powstał na budynku Apteki w centrum Krzywczy. Wykonali go artyści z grypy TE7EM: Hanna Michalska-Baran (Warszawa), Zbigniew Knapczyk (Kraków), Bożena i Wiesław Skibińscy (Przemyśl) oraz Jerzy Cepiński i Mariusz Kościuk z Przemyśla.
W centralnej części muralu znajdują się realistyczne wizerunki 3 postaci związanych z historią Krzywczy - tj. Ksiądz katolicki – Władysław Solecki, Rabin – David Uhri i ksiądz greckokatolicki Iwan Kalimon, którzy w początkach XX w. do wybuchu wojny przewodzili trzem wspólnotom religijnym.
W tle jest "teraźniejszość" - mnogości małych, uproszczonych sylwetek współczesnych ludzi - zarówno anonimowych, ale także autorów muralu i ludzi związanych ze współczesną Krzywczą.
Prace nad muralem trwały w dniach 16 -19 VII 2022 r. 19 lipca odbyła się skromna uroczystość otwarcia muralu Krzywcza - Trzy Kultury, w centrum miejscowości, z udziałem wójta gminy Wacława Pawłowskiego i burmistrza Dubiecka Jacka Grzegorzaka. Ważne były podziękowania dla artystów, którzy bezpłatnie wykonali mural, zarówno od władz jak i mieszkańców miejscowości. Uroczystość uświetnił koncertem ostatni krzywiecki skrzypek, 92 letni Józef Trawnicki.
Serdeczne podziękowanie również dla właścicieli budynku Barbarze i Stanisławowi Hyżym, za okazaną życzliwość i Maciejowi Barszczewskiemu za ufundowanie farb.
Kuratorem projektu był piszący te słowa Piotr Haszczyn.
O tym trzeba pamiętać. Jak powstawał mural Krzywcza Trzy Kultury - FILM
Kto jest na muralu? Możesz sprawdzić na mapie w PDF. Najedź kursorem na postać, w dymku ukaże się nazwisko postaci - Mapa postaci
Tak… był to piękny, lipcowy czas, który spędziliśmy razem w dobrym działaniu i malownicza Krzywcza nad Sanem już zawsze pozostanie w naszych sercach (…).
W numerze 2/2022 (14) Głosie Plastyków, piśmie informacyjno-artystycznym Związku Polskich Plastyków Okręgu Krakowskiego ukazał się artykuł Bożeny Fortuny-Skibińskiej pt. Wielokulturowy mural grupy TE7EM. Autorka opisuje w nim kuluary powstania Muralu Krzywcza Trzy Kultury, w tle bieżące trendy artystyczne.
Piotr Haszczyn [sierpień 2022]
Wielka emigracja
- Szczegóły
Początek XX w. to czas, gdy z przeludnionych i klepiących galicyjska biedę miejscowości ludzie masowo emigrowali. Jedni tak jak i dziś jechali na zachód do Niemiec, Francji i innych państw na tzw. Kontrakty, gdzie pracowali w różnych profesjach i rodzinie przesyłali pieniądze na życie, a nastepnie wracali w rodzinne strony. Inni emigrowali za ocean i tam układali sobie życie.
Trzeba pamiętać przy tym, że było to możliwe po zniesieniu tzw. przepisu o przywiązaniu chłopa do roli – braku możliwości przemieszczania się bez zgody właściciela miejscowości. W przypadku, gdyby ktoś bez pytania opuścił miejscowość był prawnie ścigany.
Kiedy to się zaczęło w Krzywczy trudno powiedzieć. Ale dotyczyło to ludności wszystkich obrządków. Prawdopodobnie exodus ten zapoczątkowali Żydzi, którzy mieli środki finansowe na podróż. Ze źródeł archiwalnych wiadomo, że z Krzywczy końcem XIX i początkiem XX w. wyemigrowali przedstawiciele następujących rodzin żydowskich: Adler, Freifeld, Galler, Glicksman, Kestenbaum, Ringel, Rosner, Rubenfeld, Schachter, Spitz, Weiss, Yuni.
Ale większe światło na temat krzywieckiej emigracji rzuca pan Tadeusz Bartoszek, który tworząc rodzinne drzewo genealogiczne wygrzebał z różnych archiwów informacje dotyczące tego tematu. Za przesłany artykuł bardzo dziękuję.
Piotr Haszczyn [czerwiec 2022]
Na cmentarzu w Krzywczy stoją nagrobki Jakuba Bukowskiego i Rozalii Bukowskiej na których widnieje napis: Wdzięczna Córka Ukochanemu Ojcu (Ukochanej Matce ) Katarzyna Lamejko.
Był to jedyny Ślad po siostrze mojej babci Katarzynie Bukowskiej, która w/g rodzinnych wspomnień emigrowała do „Ameryki”. Tajemnica Katarzyny wiąże się z okresem masowej emigracji mieszkańców Krzywczy i okolic do Stanów Zjednoczonych na przełomie XIX i XX wieku. Niektórzy z nich zarobiwszy dolary, wrócili. Większość zostawała, zakładając rodziny i ciężko pracowali dla dobra swoich dzieci i wnuków, przyszłych obywateli USA. Jak znaleźć taką osobę w śród tysięcy emigrantów z ówczesnej Galicji (tak określano miejsce z którego przybywali). Na szczęście zachowały się liczne dokumenty w archiwach takie jak: listy pasażerów ze statków pływających z Europy do USA, listy osób przebywających w centrum przyjmowania imigrantów na wyspie Ellis Island w porcie Nowego Yorku.
Dwie dziewczyny z Krzywczy 17-letnia Katarzyna Bukowska i 16-letnia Zenobia Orłowska 10 Grudnia 1908 roku wsiadają w Hamburskim porcie na statek Amerika i po 12 dniach przybywają do Nowego Yorku. Statek Amerika należy do transatlantyckiego przedsiębiorstwa żeglugowego Hamburg Amerika Line .
Na wspomnianej wyspie Ellis Island są rejestrowane przez miejscowych urzędników, którzy wpisują miejscowości, z których przybyły, do kogo przybyły, kogo zostawiły w kraju pochodzenia. Badane przez lekarzy i po kilku dniach wielki świat staje otworem.
Katarzyna i Zenobia ciężko pracują, zapewne wykonują proste prace nie mając wykształcenia, nie znając języka angielskiego, ale szybko układają sobie życie w Nowym Yorku. Zenobia Orłowska w 1911 wychodzi za Piotra Rosteckiego z Krzywczy, mają dwoje dzieci Wandę i Edwarda. Katarzyna Bukowska w 1912 na Manhattanie w Nowym Yorku wychodzi za Jewstrata Lamejkę imigranta z okolic Mińska na Białorusi, rodzi dwie córki Stanisławę i Wiolettę. Potomkowie Katarzyny i Zenobii nadal żyją w Stanach Zjednoczonych. Obie zmarły w Nowym Yorku, Zenobia w 1953 a Katarzyna w 1945.
Udało mi się znaleźć grób Katarzyny Lamejko i jej męża, została pochowana na cmentarzu Saint John Cementary Middle Vilage w Nowym Yorku, obok spoczywa ich córka Violet Miasek z mężem.
Oto lista mieszkańców Krzywczy i okolic, którzy emigrowali do USA na przełomie wieków:
- Katarzyna Bukowska ur. 22.11.1891 r. w Krzywczy córka Jakuba Bukowskiego i Rozalii Sobol. Przybyła do Nowego Yorku z Hamburga 22.12.1908 r. na statku Ameryka razem z Zenobią Orłowską. W Nowym Yorku wychodzi za Jewstrata Lamejkę (Rosjanina). Mają dwie córki Stanisławę i Violet. Umiera w Nowym Yorku w 1945 roku.
- Zenobia Orłowska ur. 02.12.1892 r. w Krzywczy, córka Piotra Orłowskiego i Katarzyny Moszko. W Nowym Yorku Wychodzi za Piotra Rosteckiego. Mają dwoje dzieci Edwarda i Wandę. Umiera w Nowym Yorku 09.11.1953 r.
- Piotr Rostecki ur. 25.08.1889 r. w Woli Krzywieckiej syn Michała Rosteckiego i Marii Kowalczyk przybył do Nowego Yorku w 1906 roku. Umiera w Nowym Yorku 06.10.1959 r.
- Anna Sobol ur. 21.12.1892 r. w Krzywczy córka Jana Sobola i Marii Pusz, przybywa do Nowego Yorku w 1910 r. , wychodzi za Piotra Orłowskiego, umiera w Nowym Yorku mając ponad 100 lat 26.02.1993 r.
- Piotr Orłowski ur. 15.06.1888 r. w Krzywczy, syn Andrzeja Orłowskiego i Pelagii Swat, przybył do Nowego Yorku w 1913 r. Razem z Anną Sobol mają dwoje dzieci Andrzeja i Sylwię , umiera w Nowym Yorku 04.08.1973 r.
- Maria Sobol ur. 21.06.1889 r. w Krzywczy, córka Jakuba Sobola i Marii Kopko, przybywa do Nowego Yorku w 1906 r. Wychodzi za mąż za Jana Capp , ma czworo dzieci Władysław, Helen, Edward i Stanley. Umiera w Nowym Yorku w czerwcu 1963 r.
- Anastazja Turek ur. 11.12.1892 r. w Krzywczy córka Franciszka Turek i Marii Piróg, przybywa do Nowego Yorku w 1910 r. Wychodzi za Zygmunta Płatka. Mają ośmioro dzieci: Teodor, Blanche, Helen, Viola, Jean, Philip, Marie i Jaryce. Umiera 26.11.1938 w Nowym Yorku.
- Jan Bukowski ur. 21.05.1879 r. syn Pawła Bukowskiego i Tatiany Siweckiej, przybywa do Nowego Yorku w 1906 r. Żeni się z Marią Pinda z Babic, mają czworo dzieci: Teofil, Wanda, Paweł i Zdzisław. Umiera w Nowym Yorku 1939 r.
- Eugenia Wolańska ur. 04.01.1888 w Krzywczy córka Jana Wolańskiego i Pelagii Akielaszek, przybywa do Nowego Yorku w 1909 r., wychodzi za Władysława Jezierskiego, z którym ma córką Helen.
- Franciszka Wolańska ur. 14.11.1899 w Krzywczy córka Stanisława Wolańskiego, przybywa do Nowego Yorku w 1914 r., wychodzi za Antoniego Pereca z którym ma dwie córki Amelię i Adel.
Zapewne lista jest niepełna, wpisałem tylko te osoby, o których są dokładne dane.
Tadeusz Bartoszek
Wysiedleni z Ruszelczyc
- Szczegóły
Z miejscowości Ruszelczyce w latach 1945-47 wysiedlono 70 rodzin w tym 15 ruskich [ukraińskich] i 55 mieszanych, razem 316 osób. Na razie nie są znane informacje w ilu turach się to odbyło, na pewno kilka razy i w różne rejony Polski. Dobrze udokumentowana jest wywózka 15 rodzin na wiosnę 1947 r. do Zabrostka Wielkiego i okolic tej miejscowości, a to dzięki publikacji pt. Co kryje się w pamięci naszych przodków, wydanej przez Polsko-Ukraińskie Stowarzyszenie Rozwoju wsi Zabrost Wielki w 2014 r. [Zdjęcie strony tytułowej obok]. Z tej książki zostały zaczerpnięte informacje prezentowane poniżej. Dla porządku geograficznego miejscowość Zabrost Wielki znajduję się na granicy polsko-rosyjskiej w pobliżu Węgorzewa. Można powiedzieć na końcu świata.
Tak wywózkę wspomina Eugeniusz Michacewicz wysiedlony wraz z rodzicami Stefanem i Anielą oraz siostrami Heleną i Janiną. Wspomina: w 1947 roku nas wywieźli. Przyjechał jakiś oficer z Krzywczy, a sołtysi ogłosili, ludzi powiadomili, żeby tam na ten plac alarmowy, taki rynek przyjść. Dla tego oficera zrobili taką ambonę on tam wszedł i nawija do ludzi. Że, tu jest zagęszczenie, tu jest dużo ludzi, tam są <<ziemie odzyskane>> wolne, no to trzeba będzie przyszykować się na ten wyjazd i ten dzień do wyjazdu. Kto nie ma swego pojazdu to podstawimy wozy, dla tych, co nie będziemy wysiedlać. No i ten dzień przyszedł, postawili, no i ładuj się. To co masz w walizkach jakąś tam kaszę, woreczek mąki. Więcej nie wolno brać, bo koń nie wytrzyma. Zawieźli nas do Przeworska. W Przeworsku była pierwsza stacja, no ja miałem gdzieś 12 roków, zimno, nas czworo dzieci pod jakaś pierzyną, trzęsiemy się z zimna, noc przespali dali jakiejś grochówki, podkarmili i dalej tymi konikami zawieźli, rozładowali. Ci co nas przywozili odjechali, a myśmy zostali na stacji Przeworsk. Tam była główna stacja do transportu. Naściągali wagony transportowo-towarowe i podstawili. Później wioskami ładowali, albo całymi rodzinami. Ile tam było tych rodzin to do jednego, czy tam dwóch wagonów, a druga wioska następne wagony. Także naładowali pociąg, ja nie wiem ile tam tych wagonów było, ja nie zdążyłem policzyć, bo tam i koń i krowa i ludzie. I kupę robił konik i człowiek pod siebie, bo nie było dziury nawet, żeby tam wsadzić. Ojca coś rżnęło w brzuchu, jakiejś biegunki, dostał, złapał. A taki z UB, było ich kilkunastu, którzy pilnowali, żeby ludzie nie uciekali z tych wagonów. Bo wagony muszą jechać tam gdzie nacelowane jest. tatuś narzekał, a ten za nogi ciągnie, ludzie złapali i wciągnęli z powrotem ojca. To był świr, chciał pod wagon wrzucić lub zabić. Jakoś ludzie wydarli ojca do środka. Ja jego poznałbym nawet w piekle i ten jego krzyk. Na którejś stacji, jakiejś wojskowej poprawili z tymi kiblami, zupy grochówki dali, no i każdy z jakimś garnkiem podchodził w kolejce i tam kucharz siknął te chochlę. Ja jakoś zgłodniałem, jechali my dzień, dobę, dwa, to już było dalej odjechane od Przeworska. Taka fajna zupa, a ja spragniony jeszcze raz poleciał boso, jak dostał tej zupki jeszcze raz i patrzę, a pociąg ciach rusza, a to na dwa parowozy z przodu i z tyłu, ja patrzę już jadą. Ja z tą zupa boso, a tu taki tłuczeń, jak na szynach ostry, Jezu po tych kamieniach biegnę. Ja mogłem do innego wagonu wsiąść, ale do swojego chciałem. Tak nogi pokaleczyłem, zupę porozlewałem. Dojechali do Warszawy chyba. Przed Warszawą to musiał być most zminowany [wysadzony], na Wiśle po wojnie. Jakiś most na palach na słupach. Szeroko nie było, a ten pociąg jechał tak tylko, tylko. Ludzie się modlili na różańcach na książeczkach. Kto mógł to się modlił, bo tak leciutko jechał, tak się kolebało, jakby się kolebło to tragedia, by była. Ale jakoś przejechało i Warszawę minęli. Później na stacjach dawali zupy i dotarliśmy do Giżycka. Pod rampę podwieźli, duża rampa wojskowa i tam kazali się rozładować z tych wagonów. No i tam tydzień siedzieli. W Giżycku też podkarmili tą zupą wojskową. Tam były takie skrzynie od artylerii niemieckiej. Tego stało dużo, działa zostawili i w skrzyniach była amunicja. Wszystkie te pociski były nakierowane na jezioro, które z pół kilometra od tej rampy było. I któryś tam rozwalił tego pociska, jak to chłop. A tam w środku jakieś skarpety nylonowe, a w tych skarpetach proch. To ten proch wysypywali, a że nie było w tych czasach żadnych skarpet baby się w nie ubierały. Tego prochu też tam usypali mogiłę. Ktoś rzucił peta na to. Jak nie hukło, pali się, a ja i Edzio i nie wiem kto tam jeszcze, kapali się w jeziorze. To my chodu z tego jeziora pod skarpę i pod dworzec, schowaliśmy się za ścianą dworcową, ale tu jakiś alarm powstał, wojska nabrały i gasić. Ja widziałem, jak chłopiec drżał, ale musiał iść bo rozkaz, gasić płomienie, żeby tego huku nie było i jakoś ugasili. Później jakiś fur nazbierali, transport taki, już wywieźli w te domy. Każda wioska, gdzieś tam i to rozsyłali, żeby w skupisku nie było zbyt dużo Ukraińców. Żeby zbyt dużo nie było w jednej miejscowości, żeby znów nie powstała rewolucja, dlatego dawali po parę rodzin.
Tyle wspomnień Edzia, który dokładnie zapamiętał te decydujące zdarzenia o następnych latach jego życia. W tym samy pociągu było 15 rodzin wywiezionych z Ruszelczyc:
Józefa Klimko,
Piotr i Maria Stepaniak,
Józef i Maria Klimko,
Antoni i Maria Klimko,
Jan i Katarzyna Bucik,
Barbara i Józef Bednarz,
Bazyli i Krystyna Paraniak,
Konstanty Konrat,
Paweł i Katarzyna Fedusio,
Józef i Anna Fedusio,
Szczepan i Jarosława Banaś,
Józef i Jadwiga Klimko,
Hieronim i Anna Fedusio,
Florian i Katarzyna Fedusio,
Stefan i Aniela Michacewicz,
Wasyl i Helena Polnik.
Razem 30 osób plus dzieci to około 80 osób. Wśród wysiedlonych był Edward Klimko urodzony w 1931 r. w Ruszelczycach i jego żona Irena z domu Fedusio. Został skierowany do miejscowości Jakunówka. Ale po trzech miesiącach jego wuj Józef Klimko ściągną ich do domu w Zabroście Wielkim. Wspomina: Przyjechałem z siostrą Julką, matka i ojczymem Piotrem Stepaniakiem. Ściągnął nas z Jakonówki wuj Klimko, tam byliśmy dwa, trzy miesiące. Nie chcieli nas tu puścić. Na Brzozówce był wójt i nie chciał nas puścić.
Z Ruszelczyc wysiedlona został również Janina Wawryszko z domu Paraniak, urodzona 2 VII 1937 r. z rodzicami Bazylim i Krystyną. Przyjechali również do Zabrostu Wielkiego Maria Paraniak i siostra Krystyna oraz Anna Kurasz.
Na następnych strofach książki publikowane są wspomnienia zarówno te zapamiętane z Ruszelczyc, jak i te które są dokumentacją życia już na Nowej Ziemi.
Ale to nie wszystko. Janina Romanowska wspomina inny transport: Otóż wywieziono od nas z okolicznych wiosek ludzi na tzw. Zachód, na zaludnieni ziem poniemieckich w województwie olsztyńskim. Przeważnie szły ofiarą małżeństwa polsko-ruskie lub tez ci, których jako nieżyczliwych wskazał sołtys. Tak mi się zdaje w 1946 r. wywieziono z Ruszelczc kilkanaście rodzin, miedzy innymi Michała Kołodzieja z żoną, była moją kucharką Rózią Wiśniewską z pięciorgiem dzieci [piąte urodziło się tam]. Tam dostał pusty dom, stodołę, a potem ile zaorze, ale na to trzeba mieć konia. Nie wiem jakim sposobem to zdobył, czy mu dano jakąś pomoc rządową, ale dziś po wychowaniu dzieci posiada sześć krów i parę młodzieży, dwa konie, szesnaście świnek, motor, kosiarkę, grabarkę i inne narzędzia (…).
Tyle wspomnień, ale skąd Janina Romanowska miała tak dokładne informacje? Otóż korespondowała z Michałem Kołodziejem. Jego rodzina została wysiedlona z Ruszelczyc w dniu 05.05.1947 r. do miejscowości Obszarniki, które leżą w pobliżu m. Rogale, gm. Banie Mazurskie. Adres na kopercie wskazuje wieś Jedwabne, dlaczego na razie nie wiadomo. Kilka takich posiadam w swojej elektronicznej bazie. Oto jeden z nich:
Ciekawe ile rodzin zostało wywiezionych w tym transporcie oprócz rodziny Kołodziejów. Może kiedyś uda się dodać kolejne strofy do tej historii.
Piotr Haszczyn [maj 2022]
Zapraszamy na blog - http://krzywcza.blogspot.com/
Wysiedleni z Woli Krzywieckiej
- Szczegóły
Jednym z bardziej bolesnych skutków II wojny światowej były wywózki w ramach Akcji Wisła mieszkańców naszej gminny. Przeważnie były to rodziny wyznania greckokatolickiego, z rodzin mieszanych, a także 36 rodzin czysto polskich. Od 1945 do 1947 r. z Gminy Krzywcza wysiedlono 574 rodzin o łącznej liczbie 1984 osób. Były to kolejne straty ludnościowe po osobach, które zginęły podczas wojny, zostały wywiezione do robót i osobach, które po wojnie już nie wróciły do naszej gminy.
Statysta, statystyką, ale każdy z wysiedlonych ciężko znosił ten proces, szczególnie rodziny czysto Polskie, które nie wiedziały dlaczego ich to spotkało. Zachowały się materiały archiwalne, które dokumentują ten proces, nie był on jednorazowy, ale akcji takich było kilka. Trudno w tej chwili ustalić dokładne daty wywózek, ale miały one miejsce od 1945 do 1947 roku zarówno na Ukrainę Radziecką, jak i w różne rejony Polskie, szczególnie na północ naszego Kraju.
Pan Tadeusz Bartoszek przysłał mi jedną z list osób wysiedlony z Woli Krzywieckiej, która zwiera nazwiska 12 rodzin – 44 osoby. Z tej miejscowości wysiedlono ogólnie 101 rodzin – w sumie 469 osób. Rodziny wysiedlone 8 lipca 1947 r. z tej miejscowości zostały przewiezione do powiatu Sławno w ówczesnym województwie szczecińskim. Na prezentowanej poniżej liście widnieją nazwy miejscowości, w których ich umieszczono. Są to wsie: Polanów, Sowinko, Sieraków, Busino, Razajki. Część tych miejscowości znajduje się w pobliżu Koszalina. Ciekawe, czy rodziny wysiedlone w 1947 r. do tych miejscowości dalej tam mieszkają i jakie są ich losy. Może ktoś się odezwie i dopisze dalsze strofy historii wysiedleń z Gminy Krzywcza.
Bardzo dziękuję panu Tadeuszowi Bartoszkowi za przesłanie listy wysiedlonych mieszkańców Woli Krzywieckiej w 1947 r.
Piotr Haszczyn [maj 2022]
Zapraszamy na blog - http://krzywcza.blogspot.com/
Krzyż Konstytucji 3 Maja
- Szczegóły
Gdzieś w połowie babickiej góry, po lewej stronie, jadąc w kierunku Dubiecka stoi krzyż. Co jakiś czas, gdy nadszarpnięty zębem czasu chyli się ku upadkowi, mieszkańcy miejscowości stawiają w tym miejscu nowy krzyż. Ostatni ufundowali i postawili kilka lat temu babiccy strażacy. No taka tradycja nikt za bardzo nie zastanawia się z jakiej okazji został postawiony i kiedy, bo już nikt tego nie pamięta. Ale czy nikt nie pamięta? Z mieszkańców pewnie tak, ale zachowały się wspomnienia Henryka Błońskiego przedwojennego nauczyciela i powojennego dyrektora babickiej szkoły i Honoraty Koszil, w których opisują historię tego krzyża.
Fundatorem krzyża był miejscowy właściciel Stanisław Radomyski, jak się wydaje gdzieś około 1910 r. jako miejsce modlitwy za ojczyznę i spotkań patriotycznych. Nie wiadomo dokładnie, ale wiele na to wskazuje, że krzyż był ufundowany na cześć Uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Na ten dzień Stanisław Radomyski zamawiał u proboszcza mszę, do której służył w kontuszu szlacheckim wraz z kierownikiem szkoły w Bachowie Janem Maślanką. Podczas czytania ewangelii wyciągał z pochwy szablę, że gotów jest walczyć i oddać życie za ojczyznę.
Po mszy świętej Radomyski szedł na czele pochodu uczestników mszy do krzyża, gdzie dziedzic miał zawsze mowę patriotyczną. Przytaczał fakty historyczne z historii Polski oraz zachęcał mieszkańców do walki o wolna Polskę. Z relacji wynika, że owe mowy miały wielką siłę tak, że wielu podczas jej wygłaszania płakali. Tradycja ta zapewne urwała się w roku 1918 wraz ze śmiercią Stanisława Radomyskiego. Potem pozostał tylko krzyż, o który przez następne dziesiątki lat dbają mieszkańcy Babic nie wiedząc, że jest związany ze Świętem Uchwalenia Konstytucji 3 Maja. A warto o tym pamiętać.
Piotr Haszczyn [maj 2022 r.]
Historia rodziny Podgarbi i Kic z Krzywczy
- Szczegóły
Dzięki wielkiej pasji genealogicznej pana Tadeusza Bartoszka ukazuje się nastepny ciekawy artykuł dotyczący rodziny Podgrabi i Kic co składam serdeczne podziękowanie.
Piotr Haszczyn
Napiszę nie tylko wspomnienia z Krzywczy nad Sanem, Przemyśla i rodziny Podgarbi i Kic, ale również to, co pamiętam z opowieści moich rodziców i bliskich.
Mój dziadek Konrad Podgarbi i moja babcia Melania z domu Kic [siostra księdza Jana (Iwana) Kica - na zdjęciu obok] mieszkali w Krzywczy nad Sanem, a później przenieśli się do Przemyśla. Mój dziadek zmarł około 1930 r. w Przemyślu, a babcia Melania została przesiedlona w listopadzie 1945 r do ZSRR wraz z synem Iwanem księdzem grekokatolickim. W roku 1947 przenieśli się do Lwowa. Zamieszkali przy ulicy Margarinova Bichna 104 w prywatnym domu należącym do ciotki mojej matki, Anny Mytsak (Kic). Babcia Melania zmarła w październiku 1960 r. i została pochowana na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie.
Konrad i Melania Podgarbi mieli czworo dzieci: Iwana, Marię, Sofię i Józefa - wszyscy urodzeni w Krzywczy.
Ivan Podgarbi urodził się 8 października 1899 r., w 1920 r. ukończył przemyskie męskie gimnazjum, następnie seminarium we Lwowie i w Przemyślu, 16 marca 1924 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa J. Kocyłowskiego w przemyskiej katedrze. W 1925 pracował jako nauczyciel historii w seminarium duchownym w Przemyślu, w latach 1925-1926 – ordynator Dublan (dekanat Lucan), 1926-1928 pracownik katedralny w Przemyślu. Od 1928 do 1932 pracował w Jaworniku (Dekanat Łupkowski). Od 1932 do 1945 był proboszczem we wsi Wilchowce (dekanat Snocki). Był doradcą Ordynariatu Administracji Apostolskiej Ziemi Łemkowskiej, promotorem sprawiedliwości. W marcu 1945 został mianowany Kryloszaninem Kapituły Administracji Apostolskiej Ziemi Łemkowskiej, a w lipcu 1945 roku Wikariuszem Generalnym Administracji Apostolskiej Ziemi Łemkowskiej. W związku z napadem został zmuszony do opuszczenia parafii i w listopadzie 1945 r. przenieść się do Ukraińskiej SRR we wsi Czyszki, obwód Pustomyty, obwód lwowski. W 1947 przeniósł się do Lwowa, ukończył III rok Wydziału Języków Obcych Uniwersytetu Lwowskiego. Pracował w Bibliotece Naukowej Stefanyka (Ossolineum), choć figurował jako strażak, sprzedawca w księgarni i wykonywał inne prace, ale w żadnej z nich nie przebywał dłużej niż przez kilka miesięcy. Nie był godny zaufania, ponieważ pozostał księdzem podziemnego Kościoła greckokatolickiego. Zmarł we Lwowie w lutym 1981 roku, pochowany we wsi Zimowa Woda Pustomyty powiatu obwodu lwowskiego.
Maria Podgarbi, moja mama, urodzona w Krzywczy 2 kwietnia 1905 roku ukończyła Seminarium Nauczycieli Ukraińskich w Przemyślu, a następnie roczne WKN - Wyższe Kursy Nauczycielskie w Krakowie na kierunku język polski i historia. Moja mama miała szczęście, że nauczycielką rysunku była Olena Kulczycka (znana ukraińska malarka i graficzka), a Stanisław Ludkiewicz (kompozytor, pedagog) był kierownikiem Bojan w Przemyślu, gdzie śpiewała. Jednak po ukończeniu seminarium przez wiele lat nie mogła znaleźć stałej pracy. Wyszła za mąż za Wasyla Laska i zamieszkali w Ruszelczycach, gdzie Wasyl był nauczycielem. 24 lutego 1945 roku rodzice zostali zmuszeni do opuszczenia Ruszelczyc, ponieważ otrzymali informację od siostry matki Zofii Podgarbi (nauczycielki w Krzywczy), że w sąsiedniej wsi Babice miał miejsce atak nieznanych bandytów). Rodzice natychmiast przenieśli się do Przemyśla, a następnie zostali przesiedleni do Ukraińskiej SRR w Krywce. Mój ojciec został aresztowany w Krzywym Rogu i dołączył do nas około miesiąc później. Tata został przewieziony do więzienia w Przemyślu, gdzie był przesłuchiwany, co noc, a więźniowie byli bici. W wiosce Krasnem obwód lwowski mieszkali rodzice mojego ojca Wasyla Laska: Stiepan Mychajłowycz i Paraskewia Danylivna Laska. Jednak nie znaleźliśmy ich, miesiąc wcześniej zostali zabrani wraz z ich córką Olgą Stiepanowną Laską i wywiezieni do Obwódu Archangielskiego, powiat Chołomogorski do wsi Stupino i wrócili do ojczyzny dopiero w sierpniu 1956 r. To był pierwszy raz, kiedy zobaczyłam swoich dziadków.
Józef Podgarbi, urodzony w 1912 roku w Krzywczy, ukończył gimnazjum w Przemyślu. Pracował jako nauczyciel w szkole Załużha w powiecie sanockim. Aresztowany 25 listopada 1940 r. na 10 lat więzienia w poprawczych koloniach pracy na podstawie art. 20, 54-1 kodeksu karnego Ukraińskiej SRR. 6 maja 1957 r. sąd wojskowy Kijowskiego Okręgu Wojskowego przekwalifikował wyrok na art. 54-1 „g” Kodeksu Karnego Ukraińskiej SRR i skazał go na 5 lat więzienia. Zgodnie z dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRR z 27 marca 1953 r. „Po amnestii” został uznany za nieskazanego. Zmyślony i kuriozalny zarzut polegał na tym, że wiedział, że Michaił Gentish i Michaił Herman szykują się do przekroczenia granicy sowieckiej i ucieczki do Niemiec, ale nie poinformował o tym władz. Do Lwowa wrócił do rodziny z ciężką gruźlicą i w 1951 roku zmarł. Został pochowany na cmentarzu Łyczakowskim. Józef był żonaty z Leontiną (niestety nie znam jej panieńskiego nazwiska), miał syna Bogdana Podgarbi ur. w 1940 r. Jego syn Taras Podgarbi mieszka we Lwowie i ukończył Lwowski Państwowy Instytut Medyczny.
Daria Fedorowicz
z domu Laska urodzona w Ruszelczycach w 1942 r.
Wspomnienia przysłała Lidia Kwicińska z Lwowa córka Darii Fedorowicz, za co składam wielkie podziękowania)
Rodzina Podgarbich widnieje w zapisach ksiąg parafii grekokatolickiej w Krzywczy od 1785 roku, pierwszych zachowanych stron. Wielu dzisiejszych mieszkańców Krzywczy ma przodków o tym nazwisku, na przykład Bazyli Podgarbi urodzony ok. 1750 roku zm. 1808 był dziadkiem Anny Podgarbi (ur. 1824 ), która po ślubie z Janem Sobolem zapoczątkowała dzieje wielkiej rodziny Soboli z Krzywczy, dzisiaj rozsianych po całym świecie.
Opracował Tadeusz Bartoszek [marzec 2022]
Kultura Polska
- Szczegóły
...